Jedziemy przez Mejszagołę, w drodze na cmentarz, na którym pochowani są dziadkowie s. Ani. Zatrzymujemy się na chwilę, by zapytać o godzinę Mszy św. następnego dnia. Zaraz potem pada kolejne pytanie, tym razem jednej z nas, dobiegające z tylnego siedzenia samochodu: „Skąd siostra wiedziała, żeby zapytać po polsku, a nie po litewsku?”, na co słyszymy odpowiedź mocno rozbawionej siostry: „W Mejszagole?! Wiadomo, że po polsku!”. Następnego dnia sytuacja się powtarza; siostra opowiada w gronie rodzinnym o naszym zdziwieniu, na co słychać gromki śmiech jednego z domowników: „A po jakiemu? Przecież tu Polska, aż do Wilna Polska!”
W opozycji sytuacja sprzed kilku dni. Po latach spotkałam się z dobrą znajomą, z pochodzenia nie-Polką, a że spotkanie odbyło się tuż przed naszym wyjazdem na Litwę opowiedziałam o dalszych planach wakacyjnych. „Czemu akurat Wilno?” – usłyszałam pytanie. Ze względu na patronów Zgromadzenia, na pochodzenie s. Ani, która jest Polką urodzoną w Wilnie… „No, to jak urodziła się w Wilnie, to Litwinka, a nie Polka…” i spór, który toczyłyśmy jeszcze przed laty, czy o Wilnie można powiedzieć, że jest częściowo polski, nie został rozwiązany…
Jedziemy przez stolicę. Wszędzie widać litewskie napisy. Wchodzimy do kościoła Wniebowzięcia NMP, a tu słyszymy: „Zdrowaś Maryjo…”. Kilka ulic dalej kościół Świętego Ducha, a w nim więcej Mszy św. w j. polskim niż litewskim. Co kilka kroków dobiegają nas rozmowy jakbyśmy przechodziły starówką Warszawy, Krakowa, czy Sandomierza. Polacy, na każdym niemalże kroku. Dlaczego? Czy to zbieg okoliczności? Może wycieczki w tym czasie były tańsze do Wilna niż do innych miast europejskich?
Tu mieszkał Mickiewicz, a tam Słowacki; tu pomnik Moniuszki, a na Rossie serce Piłsudskiego. W ubiegłym roku czytałam „Na skraju Imperium” M. Jałowieckiego, dziennik polskiego szlachcica kresowego, któremu Litwa była domem, polskim domem. Komunizm zrobił swoje. Kiedy pytam znajomych o świadomość kresową, to często nic nie wiedzą na ten temat. I nie chodzi o to, by kresy przywrócić Polsce, ale by znać dzieje narodowe, które ukształtowały nasze dziś. I choć to w obecnym układzie geograficznym i politycznym nie Polska, to jednak tej Polski z Wilna wymazać się nie da.
A mi tu w ciągu tych kilku dni było dobrze, jak w domu, jak w polskim domu, choć wszędzie gdzie serce otwarte tam dom. Dzieje świata i zawirowania polityczne w rozmaite strony rozsiały Polaków, ale jest we mnie ta intuicja, że Polska jest też mimo granic, najbardziej tych mentalnych.
postulantka Magdalena
Zapraszamy do przeczytania tekstu: Wakacyjna hojność Pana.
Dodaj komentarz