Mamy taką tendencję, żeby być bardziej obserwatorami niż uczestnikami życia. To znaczy, żeby bardziej je opisywać niż realnie przeżywać ze świadomością daru od Boga i potrzebą odpowiedzi na ten dar. Dlatego myśląc o zwiastowaniu myślimy i mówimy o Maryi, analizujemy to wydarzenie, oglądamy je z różnych stron, ale często brakuje w tych rozważaniach odniesienia tej rzeczywistości do nas samych.
Tak jak Maryi, tak i nam codziennie (CODZIENNIE!) Bóg zwiastuje poprzez swojego anioła – poprzez Słowo, poprzez natchnienia, poprzez wewnętrzny dar spotkania z Nim na modlitwie, poprzez Jego przejmującą obecność i działanie w Liturgii Kościoła i poprzez wszystkie bez wyjątku okoliczności życia. Pociąga nas ku czemuś, przynagla do czegoś, wzywa, czasem szepcze, czasem wręcz porywa i wcale nie rzadko zaprasza do wspólnego, wyłącznego życia z Nim.
Rozważanie Zwiastowania Matce Bożej ma sens o tyle, o ile prowadzi do mojej konkretnej odpowiedzi na Boże wezwanie. Jeśli nie, to pozostajemy w świecie myśli, literatury i inteligentnych, ale niezobowiązujących skojarzeń. Umyka nam jednak realne życie i przeobfita miłość.
s. Marzena Władowska CHR
Dodaj komentarz