
I. WIEM, KOMU ZAWIERZYŁEM
Nauczyliśmy się tego od Chrystusa – jako jego uczniowie – że nie spojrzy się na ludzi nigdy szeroko, jeśli wpierw nie spojrzy się wysoko. Wysoko aż do Ojca Niebieskiego. Do Jego zamysłów trzeba dotrzeć, by poznać godność, wielkość i powołanie człowieka, by wiedzieć, kim się jest, skąd-dokąd idziemy i po co żyjemy. A takie widzenie to perspektywa wiary! Od chrztu mamy być uczniami Chrystusa. Co to znaczy? Telegraficzna odpowiedź: uczeń w szkole Jezusa zawsze pozostanie uczniem (!), a charakteryzuje go wiara i miłość. O wierze, jako relacji i widzeniu, ma być to moje przedłożenie.
Tytułem wstępu parę słów o tym, co jako Siostry św. Jadwigi Królowej Służebnice Chrystusa Obecnego robimy, ponieważ nasze apostolstwo wiąże się z doświadczeniem, czym jest wiara Kościoła. Nasz charyzmat to doprowadzanie ludzi nieochrzczonych do spotkania z Chrystusem w sakramentach świętych. Proces przygotowania do chrztu człowieka dorosłego rozciąga się przynajmniej na rok. Ten czas potrzebny jest na to, by w osobie pragnącej wejść do Kościoła katolickiego zaistniały dwie postawy będące warunkiem przymierza chrzcielnego: wiara – jako relacja osobowa i osobista z Chrystusem – i nawrócenie. Chrzest człowieka dorosłego rozłożony jest na etapy. Pierwszy etap uwieńczony jest obrzędem zwanym „przyjęciem do katechumenatu” lub „wejściem do Kościoła”. Wtedy, podczas liturgii, nieochrzczeni publicznie ujawniają swe pragnienia zgromadzonemu Ludowi Bożemu w niezwykłym dialogu: „O co prosisz Kościół? – O wiarę. – Co ci wiara daje? – Życie wieczne”.
Rzadko pytamy się o swoją wiarę: jaka ona jest? czym ją karmię? czy w ogóle mam ją dla samego siebie, by dać ją także innym? – np. naszym chrześniakom, nie mówiąc już o katechumenach, którzy publicznie proszą, byśmy wprowadzili ich w naszą, czyli Kościoła, wiarę. Te egzystencjalne sytuacje skłaniają do refleksji, konfrontacji i… czasem rachunku sumienia. Spróbujmy zatem temat wiary nieco przybliżyć.
W potocznym rozumieniu „wiara” i rodzina wyrazów z tego kręgu semantycznego (wierzyć, przyjąć coś na wiarę etc.) kojarzy się z niepewnością, z posiadaniem czasem nadziei. Zupełnie inaczej przedstawia to język hebrajski. Tam słowo „wierzyć” (haman – od tego mamy „amen”) oznacza postawić nogi na twardym gruncie, trzymać się czegoś, co jest pewne. I nie chodzi o pewność naszych myśli, ale tego, na czym stoję!
Przypomnijmy sobie oczywistości. Na akt wiary składają się 3 rzeczy. To przede wszystkim łaska Boża. Dopiero potem to akt umysłu i woli człowieka, czego wyrazem jest jego postawa zawierzenia siebie Bogu. Ciekawe są opisowe określenia wiary stworzone przez neofitów (czyli nowo ochrzczonych): „wiara wskazuje mi kierunek życia, jest kompasem” (Ewa); „wiara dała mojemu życiu i relacjom głębię, przestałem żyć banalnie i na powierzchni” (Filip); wiara dająca życiu kolor i smak to doświadczenie Jolanty: „świat bez Boga przestał mnie interesować”. To wiara daje nam całościowy („szeroko-głęboki”) ogląd. Ktoś ciekawie zauważył: „Bywa tak, że umiemy uchwycić istotę rzeczy samych w sobie. Gorzej… z ich wzajemnym powiązaniem. A bez tego się nie da. Bo człowiek potrzebuje integralnej wizji, gdzie wszystko łączy się z sobą i… wchodzi w rzeczywistość, która nie ma końca.” Właśnie, tu dotykamy określenia wiary jako widzenia. Wiara daje inne widzenie rzeczywistości. Uczy czytać rzeczywistość i zestawiać ją w dwóch wymiarach: tego, co widzialne, z tym, co niewidzialne.
Nasz Ojciec Założyciel, ks. biskup Wacław Świerzawski, kiedyś obrazowo zaprezentował, na czym polega wiara, przekaz Tradycji i znak sakramentalny, używając… kartki papieru. I tak: jedna zapisana kartka papieru to obraz całej Rzeczywistości. W obecności innych przedzieramy tę kartkę. Jedną zapisaną połowę chowamy za siebie, co rejestrują zebrani, drugą trzymamy w ręce. Gdyby teraz ktoś wszedł, a nie był przy tej operacji, musiałby zostać poinformowany o istnieniu i treści zapisu drugiej połowy kartki. Można dopatrzyć się w tym przekazie treści zapisanej ukrytej kartki człowiekowi niezorientowanemu analogii do przekazu wiary. „Wiara jest ze słyszenia”. Ktoś musi powiedzieć o tym, co jest „po drugiej stronie”, tej niewidocznej dla oka, musi pokazać drugą część rozdartego papieru, by można było zobaczyć całość. To jest zadaniem świadków (np. Apostołów, którzy widzieli i wiedzieli od Jezusa, który „stamtąd” przyszedł).
Fundamentalnym doświadczeniem wiary Apostołów było spotkanie z Chrystusem zmartwychwstałym, co chciałabym przedstawić. Dlaczego akurat to? Ponieważ w ich wiarę zostaliśmy wprowadzeni i innych będziemy wprowadzać, by święta Tradycja (przez duże i małe „t”) działa się w naszym życiu.
II. SPOTKANIE UCZNIÓW ZE ZMARTWYCHWSTAŁYM NASZYM WEJŚCIEM W WYDARZENIE APOSTOLSKIE
Zmartwychwstanie Chrystusa to najważniejsze wydarzenie w dziejach wszechświata. Gdyby Chrystus nie zmartwychwstał, nie byłoby nas tu. Nie byłoby Kościoła. „Próżna by była nasza wiara”.
Opis tego wydarzenia znajdujemy we wszystkich czterech Ewangeliach. Ale narracja jest różna. Zaczepna młodzież powiedziałaby, że coś tu jest nie tak, bo są niezgodności – czy wręcz sprzeczności – w opisie zmartwychwstania Chrystusa. Np. ilość aniołów u grobu Jezusa (1 czy 2), ilość kobiet idących do grobu (od 1 do 3 i więcej); zmartwychwstały Jezus prosi o pozostanie uczniów w Jerozolimie (u Łukasza), u innych ewangelistów każe uczniom iść do Galilei. W tych różnych opisach nie ma błędu! I wcale nie chodzi reportaż i psychologię zeznań świadków, czym często tłumaczy się te różnice, w którym jedni to, a drudzy co innego zapamiętali.
Ta różnorodność ewangelicznych naświetleń wynika stąd, że stajemy wobec największej tajemnicy wiary, którą staramy się zrozumieć, kontemplując to, co spotkało Jezusa i czego doświadczyli uczniowie. Jak Apostołowie i Niewiasty stopniowo dochodzili do zrozumienia cudu zmartwychwstania i uczyli się wchodzić w nową relację z Panem – co było dla nich bardzo trudne – tak i my tę drogę musimy przebyć, po prostu wejść w ich doświadczenie i uczynić je własnym.
O co chodziło ewangelistom, że tak różnie opisali zmartwychwstanie Pana Jezusa? Ta niezgodność literalna odsyła do sensu duchowego, do różnych gatunków literackich, poprzez które dany ewangelista chciał przybliżyć tajemnicę wydarzenia paschalnego. Ich teksty, nazwijmy „rozróżniające”, nie mówią o samym zmartwychwstaniu Jezusa (nikogo przy tym nie było), ale o tym, co przydarzyło się uczennicom i uczniom (czyli o wydarzeniu apostolskim).
Przywołajmy opis św. Marka /16, 1-7/:
(1) Po upływie szabatu Maria Magdalena, Maria, matka Jakuba, i Salome nakupiły wonności, żeby pójść namaścić Jezusa. (2) Wczesnym rankiem w pierwszy dzień tygodnia przyszły do grobu, gdy słońce wzeszło. (3) A mówiły między sobą: Kto nam odsunie kamień od wejścia do grobu? (4) Gdy jednak spojrzały, zauważyły, że kamień był już odsunięty, a był bardzo duży. (5) Weszły więc do grobu i ujrzały młodzieńca, siedzącego po prawej stronie, ubranego w białą szatę; i bardzo się przestraszyły. (6) Lecz on rzekł do nich: Nie bójcie się! Szukacie Jezusa z Nazaretu, ukrzyżowanego; powstał, nie ma Go tu. Oto miejsce, gdzie Go złożyli. (7) Lecz idźcie, powiedzcie Jego uczniom i Piotrowi: Idzie przed wami do Galilei, tam Go ujrzycie, jak wam powiedział.
Krótki komentarz interpretujący:
• Słońce wzeszło – klimat duchowy;
• Przestraszyły się (przestrach i zdumienie) – to uczucie towarzyszy ludziom podczas teofanii (objawianiu się Pana Boga);
• Objawienie się Anioła – wiąże się z obecnością Boga (anioł „zapośredniczeniem” tej obecności);
• „Nie bójcie się” jako umocnienie – Bóg obecny posługuje się posłańcem, by człowiek, do którego Bóg przychodzi, „nie umarł”
• Objawienie orędzia – Chrystus umarł i zmartwychwstał;
• Posłanie z misją: „Idźcie i powiedzcie Jego uczniom. Podąża przed wami do Galilei. Tam Go ujrzycie”.
Dla św. Marka to posłanie z misją ma być udziałem uczniów. misyjność należy do istoty Kościoła. Nb. człowiek ochrzczony, to tym samym posłany!
Samo spotkanie ze Zmartwychwstałym jest czymś tak niewiarygodnym dla tych, którzy tego nie doświadczyli, że nawet świadkom nie są w stanie uwierzyć. Marii Magdalenie ukazał się Jezus /Mk 16,10/. Ona poszła i to oznajmiła tym z Jego otoczenia, pogrążonym w smutku i płaczącym: „Ci jednak słysząc, że żyje i ona Go widziała, nie dali temu wiary”; „Potem ukazał się w innej postaci dwom spośród nich na drodze, gdy szli do wsi. Oni powrócili i obwieścili pozostałym. Lecz im też nie uwierzyli /Mk 16, 12-13/”
Doświadczenie spotkania ze Zmartwychwstałym to doświadczenie spotkania z Tym, kto posyła. Jezus mówi o znakach, które będą im towarzyszyły. Te znaki mają swe odniesienia w Stary Testamencie. Ciekawe, że po fakcie zwycięstwa Chrystusa nad grzechem i złym przyroda jest przedstawiana jako ta, która nie buntuje się wobec człowieka – a to wizja ziemi czasów mesjańskich.
Św. Mateusz opisując wydarzenie zmartwychwstania Jezusa, mówi: „A oto nastąpiło wielkie trzęsienie ziemi” (28,2). To nie geologiczne a ontologiczne trzęsienie świata: coś się zmienia w strukturze świata (u Mt mamy opis, że po zgonie Jezusa: „Ziemia zadrżała i skały zaczęły pękać. Groby się otworzyły i wiele ciał świętych, którzy umarli, powstało. I wyszedłszy z grobów po Jego zmartwychwstaniu, weszli do Miasta świętego i ukazali się wielu” /Mt 27, 51-53/). Pochód 500 zmarłych idących do Jerozolimy – niesamowita teofania.
Zadajmy sobie pytanie: kto doświadcza zmartwychwstania? Ten, kto szuka Chrystusa. Jezusa spotyka się, tak to przedstawia Mateusz, gdy człowiek wypełnia swą misję.
Anioł kazał niewiastom zanieść orędzie wielkanocne sfrustrowanym uczniom. One „pośpiesznie więc oddaliły się od grobu i z bojaźnią i wielką radością i pobiegły oznajmić to Jego uczniom. A oto Jezus stanął przed nimi, mówiąc: <<Witajcie!>> One podeszły do Niego, objęły Go za nogi i oddały Mu pokłon”. Pokłon niewiast to adoracja Boskości. Spotkanie niewiast z Jezusem przebóstwionym związane jest z misją: Pan mówi niewiastom „Idźcie i oznajmijcie moim braciom: niech udadzą się do Galilei, tam Mnie zobaczą”. Dlaczego do Galilei? Bo Mateusz pisał do chrześcijan z Galilei. Chciał przez to przekazać prawdę, że Jezusa spotykamy tam, gdzie żyjemy! I każdy uczeń jest otwarty na spotkanie ze Zmartwychwstałym.
U św. Łukasz, ewangelisty, wszystko, czyli: śmierć, zmartwychwstanie i wniebowstąpienie Jezusa koncentruje się w Jerozolimie. Ona jest w centrum. Potem stąd wychodzi misja na świat.
Tu warto zatrzymać się na paru aspektach narracji Łukaszowej: Niewiasty ujrzały „dwóch mężczyzn w lśniących szatach” (nb. konieczni są dwaj świadkowie, by stwierdzić prawdę). Ich (aniołów) wyrzut: „Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tu. Zmartwychwstał” odnosi się również do tego, co podejmie i Jan Ewangelista: by nie szukać Jezusa na sposób ludzki.
Relacja niewiast o pustym grobie to dla uczniów „czcza gadanina”. Nie dali temu świadectwu wiary, ale Piotr wybrał się do grobu i zdziwił. jest pewien ruch: do grobu, ale i ucieczki z Jerozolimy. Dwóch uczniów szło do Emaus (nb. uczeń zawsze jest w drodze). Uczniowie rozmawiają ze sobą, o tym, co się stało z ich Mistrzem. Zrozumieją wydarzenia dopiero, gdy tajemniczy Podróżny przyłączy się do nich. Paradoks tego spotkania polega na tym, że oni widzą Jezusa, ale nie wiedzą, że to Jezus. Przypisują całą winę zwierzchnikom żydowskim. Nie mogą zrozumieć, że Jezus dokonał wyzwolenia Izraela właśnie przez swą śmierć. A przecież znali Pisma. Nie umieli jednak w świetle Słowa Bożego odczytać wydarzeń, w których uczestniczyli.
Spotkanie z uczniami idącymi do Emaus ma strukturę eucharystyczną (i nie chodzi tylko o prosty podział: Liturgia Słowa i Liturgia Eucharystii – łamanie chleba w Emaus). Jezus objawił się uczniom w Pismach ST. (Ich serce pałało, gdy Pisma im wyjaśniał). Ale w wersecie 31 czytamy: gdy Jezus w Emaus wziął chleb, odmówił błogosławieństwo, połamał go i dawał im, „wtedy otworzyły się im oczy i poznali Go, lecz On zniknął im z oczu (grec.: stał się dla nich niewidzialny, nieuchwytny). Dla nas „zniknąć z oczu” oznacza stać się nieobecnym. Tu Łukasz coś zupełnie innego chciał przekazać: UCZNIOWIE ROZPOZNAJĄ JEZUSA PRZEZ JEGO NIEWIDZIALNOŚĆ. Do prawdziwej tożsamości Jezusa Chrystusa należy Jego niewidzialności. Łukasz chce powiedzieć czytelnikom, że w Słowie i Eucharystii On staje się dla nas niewidzialny, ale nie nieobecny.
Nieco dalej Łukasz notuje:
„A gdy oni rozmawiali o tym (co spotkało dwóch uczniów w Emaus), On stanął pośród nich i rzekł do nich: „Pokój wam!” Zatrwożonym i wylękłym zdawało się, że widzą ducha / 24, 36/”
Właśnie! Jezusa spotka się tam, gdzie jesteśmy razem, gdzie są zgromadzeni Jego uczniowie (pamiętamy: gdzie są dwaj, trzej zgromadzeni w imię Moje, tam jestem”). Uczniowie z radości jeszcze nie wierzyli i pełni byli zdumienia, rzekł do nich: „Macie tu coś do jedzenia?” Oni podali Mu kawałek pieczonej ryby. Wziął i spożywał przy nich” /41-43 /.
Trzeba wiedzieć, że w środowisku hellenistycznym wierzono w duchy. Owo jedzenie miało nie tylko przekonać uczniów, że to nie duch, ale i przekazać prawdę o pełnym zmartwychwstaniu Chrystusa: NIEWIDZIALNOŚĆ NIE POZBAWIA REALNOŚCI – jest tu opisana relacja z pełnym człowiekiem, nie z cieniem.
Chrystus zgromadzonym uczniom mówi: „To właśnie znaczyły słowa, które mówiłem do was, gdy byłem jeszcze z wami: Musi się wypełnić wszystko, co napisane o Mnie w prawie Mojżesza i Proroków i w Psalmach. „Wtedy oświecił ich umysły”.
Pusty grób i Pismo nie wystarcza – gdy Jezus nie oświeci naszego umysłu. Bo pusty grób może być wieloznaczny (ukradli ciało; zabrali; nie wiadomo, co się stało). Aniołowie muszą objawić prawdę: „nie ma Go tu”. Tak samo i Pismo może być zakryte – bez Bożego objawienia jego sensu.
Przypatrzmy się 2 fragmentom Ewangelii wg św. Jana i ich przesłaniom. Pierwszym będzie spotkanie Marii Magdaleny ze Zmartwychwstałym jako opis osobistej relacji z Jezusem każdego ucznia w jego drodze rozpoznawania Pana.
Maria Magdalena zostaje przy grobie, gdy inne niewiasty odeszły (działa tu większa miłość). Widzi Aniołów i nie robi to na niej wrażenia. Ich pytanie: „Niewiasto, czemu płaczesz?” ma jej uświadomić, co się z nią dzieje. Ona żyje jednym: „zabrano Pana mego i nie wiem, gdzie Go położono”. Jezus jest dla niej ważny, kocha konkretnie i chce namaścić Jego ciało.
Jej trwanie przy pustym grobie to niezwykła lekcja, czym jest miłość – wiernością. Co to znaczy upór w miłości, który niejako zmusza Pan do objawienia się, bo na taką miłość Jezus nie zostanie obojętny.
„Gdy to powiedziała [zabrano Pan mego], odwróciła się (dosł. nawróciła się – to ruch duchowy, nie przestrzenny) i ujrzała stojącego Jezusa, ale nie wiedziała, że to Jezus. Pytanie, które usłyszała: „Kogo szukasz?” – miało doprowadzić ją do głębszego samopoznania. Myślała, że ma ogrodnika przed sobą. Rozpoznała w nim Jezusa po głosie, gdy wyrzekł jej imię: „MARIO”. Spełnia się to, co powiedział Jezus, że owce znają Jego głos. Głos Dobrego Pasterza. Intuicyjnie, sercem rozpoznała głos Pana: „Rabbuni, Nauczycielu”.
Słyszy: „Nie zatrzymuj mnie” – dosłownie: puść mnie, przestań czynić (prawdopodobnie Maria Magdalena upadła do stóp Jezusa i objęła Jego nogi jak niewiasty w ewangelii Mateusza). Chrystus chce ją nauczyć, by inaczej przeżywała Jego obecność – teraz On będzie obecny w Duchu Świętym, przez Ducha Świętego. Maria Magdalena nie powinna się też tu zatrzymywać, gdyż ma misję do spełnienia. A Jezus już należy do rzeczywistości niebiańskiej.
Misterium Paschalne stworzyło więc nową więź między Jezusem a uczniami, między uczniami i Ojcem („Ojciec mój, Ojciec wasz; wcześniej był „Ojciec mój” – uczniowie obdarzeni zostają tę samą chwałą).
Droga duchowa Marii Magdaleny wytycza i nasz proces rozpoznawania, kim jest Jezus: ogrodnik – Nauczyciel – Pan. Dlatego często Maria Magdalena utożsamia się z typem Kościoła pielgrzymującego. Maria Magdalena, z której Jezus wyrzucił siedem złych duchów (nie wiem, dlaczego ludzie kojarzą ją z nierządnicą?!), doznając swoistego wyprowadzenia z piekła na wolność, odpowiedziała miłością na miłość. Ona doświadczyła pustki życia – niegdyś bez Chrystusa, a teraz przekonana, że zabrano Pana, nie chce odejść od pustego grobu. Trwa przy nim, i uczy nas Kościół, że tak właśnie trzeba, bo doczekamy się zawołania po imieniu i to ze strony takich wydarzeń czy sytuacji, których się nie spodziewamy (ona myślała, że to ogrodnik). A więc gdy pustka w moim powołaniu, modlitwie, życiu – nie rezygnuj. I trwaj. Miłość w wierności się sprawdza, a wierność w cierpieniu, w krzyżu.
„Wytrwajcie w miłości Mojej”. Pan wzywa Apostołów, by wytrwali w przeciwnościach. Czym kończy się doświadczenie Marii Magdaleny – stwierdzeniem „widziałam Pana” – rzeczywiście rozpoznała prawdziwą Boską tożsamość Jezusa. Do rozpoznania Jezusa uzdalnia miłość. Kto nie kocha Jezusa, nie rozpozna Go.
Ewangeliści wyraźnie nam mówią, gdzie spotyka się Jezusa:
– głosząc objawienie (kobiety u Mt), spełniając swą misję;
– w Eucharystii (w słowie i łamaniu Chleba – uczniowie idący do Emaus);
– tam, gdzie się jest razem (we wspólnocie uczniów);
– kochając i bardzo pragnąc (Maria Magdalena).
Przy Marii Magdalenie powiedzieliśmy, że rozpoznanie Jezusa musi wiązać się z uwalnianiem się z pragnienia zachowania „przedśmiertelnej” namacalnej relacji – elementy widzialne, namacalne są niedoskonałością, jakąś przeszkodę.
Czy rzeczywiście przekonuje nas stwierdzenie, że „szczęśliwi/błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli”. Nam się wydaje, że uczniem Jezusa było łatwiej uwierzyć, bo Go widzieli. Wcale nie. Zaryzykujemy stwierdzeniem, że było im trudniej.
Klasycznym przykładem jest św. Tomasz. Wyraził on gotowość na towarzyszenie Jezusowi do Judei, choć uczniowie przestrzegali Mistrza, by nie szedł do zmarłego Łazarza, bo tam „Żydzi usiłowali Go ukamienować”. A Tomasz odważnie zaproponował: „Chodźmy także i my, aby razem z Nim umrzeć” (J 11,16).
Po zmartwychwstaniu Jezusa Tomasz nie daje wiary słowom wspólnoty, domaga się znaku, zgodnie z kategoriami naukowymi. Chce on stwierdzić, że Zmartwychwstały Pan to ten sam Jezus, którego Żydzi ukrzyżowali. On nie może zapomnieć o tej śmierci, ani nie chce jej zlekceważyć. Dla Tomasza i Apostołów to widzenie Pan Jezusa , ta konfrontacja była konieczna, by stwierdzić, że Ukrzyżowany jest Zmartwychwstałym („Pan mój i Bóg mój”). Ale Zmartwychwstały jest Niewidzialnym.
Oni mieli trudniej – jakoś widzieli – potrzebowali więc tej przejściowej percepcji, by dojść do pełnej prawdy o Jezusie Chrystusie.
Święty Jan Ewangelista tak ujął cel napisania swego dzieła: „Abyście wierzyli, że Jezus jest Mesjaszem, Synem Bożym i abyście wierząc mieli życie w imię Jego”.
„Nasza wiara – jak mówi św. Paweł – rodzi się ze słuchania” Dodajmy: świadectw autentycznych świadków, którzy życiem i przelaną krwią potwierdzili głoszoną prawdę. I Jan chce nas przekonać, że to wiara daje szczęście, że widzenie jest niekonieczne, bo relacja ze Zmartwychwstałym (patrz: Maria Magdalena) musi przeobrazić się z zewnętrznej, namacalnej (przedpaschalnej) w wewnętrzną.
Skutkiem odejścia Chrystusa do Ojca jest Jego wewnętrzne zamieszkanie w nas. A TA BLISKOŚĆ UNIEMOŻLIWIA WIDZENIE. I to jest prawdziwa wiara, na którą uczeń Chrystusa musi się zdobyć i zgodzić, ponieważ wiara to widzenie Niewidzialnego.
III. DAR WIARY
Najbliżsi uczniowie Chrystusa byli ludźmi wiary. Doświadczali jej tak samo jak i my. To, że z Nim jedli i pili, dotykali Go i widzieli, wcale nie sprawiło, że wiara była dla nich łatwiejszą sprawą czy też przyszła samoistnie. Oni też się borykali. Przeżywali wiarę jako doświadczenie światła, ale i ciemności, pewności i wątpliwości, wewnętrznego rozdarcia i radości, zawierzenia Panu i dyskutowania z Nim (zob. Piotr chcący odwieść Jezusa od krzyża). Wiara jawi się zatem jako coś poważnego. To nie żadne uspokojenie serca łatwizną.
Niestety, czasami mylimy wiarę z pobożnością, z uczuciowym przeżywaniem, gdzie czyha niebezpieczeństwo jej psychologizacji. Wtedy pobożność jest przetwarzana na jakiś rodzaj dobrego samopoczucia: „dobrze się czuję”, czyli wszystko jest w porządku. A w naszym spotkaniu z Bogiem są okresy, kiedy „czuję się źle” i to nie oznacza, że przestałem być pobożny czy religijny. Te trudne momenty są uprzywilejowanym miejscem oczyszczenia wiary, nawrócenia czy też kryzysu mającego zmienić lub pogłębić me życie przeżywane w obliczu Boga.
Trzeba nam podziękować za dar wiary i wszystkich uczniów Chrystusa, których mieliśmy szczęście spotkać, którzy nas budowali swym świadectwem, przez co teraz możemy łatwiej i piękniej żyć.
s. Alicja Rutkowska CHR
Dodaj komentarz