
Kiedy mówi się o powołaniu, często porusza się sprawę oddania życia dla Chrystusa i Kościoła. Jednak czasy Nerona już minęły, a jawne, krwawe prześladowanie chrześcijan to sprawna raczej nie- europejska. Czy więc możemy mówić o czasach „łatwiejszego” chrześcijaństwa i mniejszej ofiary? Czasach bez męczeństwa, które przez wieki nazywane było nasieniem chrześcijan? Mam tu ochotę odpowiedzieć pytaniem na pytanie: Czy łatwiej być kawałkiem drewna, który w kilka minut płonie w ogniu, czy deską w podłodze wycieraną przez lata? Cena wydaje się być zbliżona. Odpowiedź na powołanie, jakie by nie było, mieści w sobie zgodę na ofiarę, przeżywaną ze wzrokiem zapatrzonym w krzyż tego, który wołał. Składa ją matka wstająca w nocy do dziecka, ojciec troszczący się o byt rodziny, kapłan siedzący godzinami w konfesjonale, siostry i bracia zakonni pracujący w różnych miejscach dla wzrostu Królestwa Bożego. Ważne jest nie tylko to, czy Bogu odpowiesz, ale jak będziesz odpowiadał/a później każdego dnia. Módlmy się za naszych braci i siostry, którzy giną za wiarę w Chinach, Nigerii, czy na Kubie, ale nie bójmy się też każdego dnia w naszej codzienności oddawać życia i sił dla Chrystusa.
s. Magdalena Ryba CHR
Dodaj komentarz