
Życie człowieka to pielgrzymka… Jak mówi św. Augustyn: „niespokojne jest serce ludzkie, póki nie spocznie w Bogu.” Pielgrzymujemy do Nieba, aby tam zyskać pełnię szczęścia. Jednak, żeby o tym nie zapomnieć, niektórzy potrzebują wybrać się fizycznie w drogę, by poprzez trud i zmęczenie poznać siebie, pokonać swoje słabości, tworzyć wspólnotę i nawracać się. Pielgrzymka piesza – bo o niej chcę pisać – jest też często nazywana „rekolekcjami w drodze”. Wielokrotnie tego doświadczyłam na własnej skórze (dosłownie!).
W tym roku miałam możliwość uczestniczenia w pieszej pielgrzymce na Jasną Górę aż ze Szczecina. Było to w pewnym sensie również wyzwanie fizyczne dla mnie. 16 dni, codziennie średnio 40 km… Pomyślałam, czemu nie? Lubię wyzwania, a poza tym czułam też, że jako Siostra Zakonna jestem tam zwyczajnie potrzebna. Mieszkam w Szczecinie od roku i dopiero wchodzę w środowisko, ale już zdążyłam zauważyć, jak bardzo ta Ziemia Szczecińsko–Kamieńska potrzebuje Boga. Bycie na pielgrzymce to wspaniała okazja do świadectwa. Zwyczajne bycie, ale też mówienie. Dane mi było powiedzieć kilka słów na temat mojego zgromadzenia, jak i o mojej drodze powołania. Także słuchanie innych konferencji, czy świadectw bardzo mnie umocniło.
To, co było wspaniałe na tej pielgrzymce to atmosfera. Sprzyjała temu mała liczba pątników (ok. 120 osób w dwóch grupach), jak i otwartość ludzi na siebie nawzajem. Naturalnie przychodziła nam pomoc, wspieranie się, gdy było ciężko… Cennymi momentami były również chwile, gdy zdejmowaliśmy swoje maski, bo ile można udawać, gdy przebywa się ze sobą non stop, jeszcze w takim trudzie. Niesamowita była też otwartość ludzi, których spotykaliśmy na trasie; naprawdę z wielką hojnością otwierali nam swoje domy, by przyjąć nas na noclegi, czy obiady, jak również zwyczajnie wychodzili na drogę i dawali nam picie i jedzenie, tak bardzo upragnione przy zmęczeniu.
Temat przewodni tych rekolekcji w drodze „Bądźmy świadkami miłosierdzia” idealnie wpisał się w Rok Miłosierdzia, który przeżywamy, jak i Światowe Dni Młodzieży, które przez pierwsze dni naszego pielgrzymowania równolegle odbywały się w Krakowie. Konferencje, które codziennie wygłaszali posługujący nam Kapłani były na temat kolejnych uczynków miłosierdzia co do ciała i co do duszy. Często towarzyszyły im przykłady z życia, co sprawiało, że słowo było naprawdę żywe i mocno trafiało do serc.
Ważnym punktem naszego pielgrzymkowego planu były wieczorne nabożeństwa, m.in. odnowienie przyrzeczeń chrzcielnych, obmycie nóg (na wspomnienie Wielkiego Czwartku), Adoracja z dotknięciem szat Jezusa… Były to wspaniałe momenty wspólnej, cichej modlitwy. Można się było zatrzymać i spotkać z Żywym Bogiem. Oczywiście podczas wędrówki nie mogło zabraknąć codziennej Eucharystii, która ku mojej wielkiej radości prawie zawsze rozpoczynała nasz dzień.
Niezapomniane chwile wzruszenia, gdy już doszliśmy na Jasną Górę wynagrodziły nam cały trud: wszystkie odciski, zapalenia stawów, bóle kolan itd. przestały być ważne.
Myślę, że mnie pielgrzymka piesza za każdym razem uczy cierpliwości do siebie i do innych, a także jest niesamowitą lekcją pokory. I nigdzie tak dobrze nie pozna się drugiego człowieka, jak tam. Po prostu nagle wszyscy stają się sobą, bez udawania; wszystko jest na wierzchu – i mocne strony, i słabości. I to jest piękne, bo wtedy można przyjąć drugiego właśnie takim jakim jest. I siebie samego przyjąć takim, jakim się jest.
Szczecińska piesza pielgrzymka na Jasną Górę była 9-tą pielgrzymką pieszą, na jakiej byłam. A więc, jeśli za rok dane mi będzie znów pielgrzymować będzie to mój mały jubileusz. 🙂 Obyśmy wszyscy doszli kiedyś do Niebieskiego Jeruzalem!
S. Anna Mazur CHR
Więcej zdjęć na stronie: http://szczecinska.pl/fotogaleria/2016/
Dodaj komentarz