
Czasem powołanie do życia zakonnego może się kojarzyć z czymś bardzo wzniosłym. Przez to, że jest inne, staje się dla kogoś z zewnątrz tajemnicze i niezwykłe. Jednak, kto zamieszka w klasztorze, ten wie, że ta niezwykłość nie polega na mistycznych uniesieniach i wzniosłych chwilach spędzonych w kaplicy (choć i takie się zdarzają), ale na codziennym drobiazgach, które przeżywane z Bogiem, jak z Najlepszym Przyjacielem, nabierają wielkiego znaczenia.
Misterium Tajemnicy Boga miesza się każdego dnia z prostotą codzienności, bo Słowo przyjęte o poranku staje się we mnie ciałem w ciągu dnia. Przyjęta Eucharystia sprawia, że „noszę” Boga wszędzie, gdzie pójdę. Wieczorem, klęcząc na szarej wykładzinie (wcale nie z górnej półki), ziewając, bo wstałam bardzo wcześnie, oglądam Boga w kwadratowej pozłacanej skrzynce, której nazwę (tabernakulum) tłumaczą po prostu jako namiot. I tak właśnie jest. Bóg rozbił namiot w moim życiu i w moim domu, piętro niżej. I powiem wam, że fajnie jest tak mieszkać i dobrze z Nim tak żyć.
s. Magdalena Ryba
Dodaj komentarz