Nasze siostry postulantki w czasie wakacyjnym miały sposobność doświadczenia różnych apostolskich „akcji”. Dziś publikujemy pierwsze świadectwo s. Magdaleny z takiego wydarzenia:
149 godzin łaski, czyli Duch Święty o obliczu dziecka
Skorzeszyce. Miejsce mojego doświadczenia spotkania z Bogiem Żywym, obecnym w Słowie, obecnym w liturgii, w drugim człowieku. Żywego. Obecnego. Pamiętam to miejsce jeszcze z czasu liceum. Jeździłam tam na coroczne rekolekcje Odnowy w Duchu Świętym diecezji sosnowieckiej. Byłam poruszona tym jak Bóg dziś działa w posłudze charyzmatów, o których wspominał już św. Paweł w Liście do Koryntian.
W tym roku zamarzyło mi się powrócić tam, by dotknąć jeszcze raz miejsc, które pośredniczyły w dotknięciu mojej duszy przez Boga. By znów doświadczyć „tego samego” działania Boga. I powróciłam – na 149 godzin.
149 godzin to nowa nazwa dla odbywających się od wielu lat rekolekcji Odnowy w Duchu Świętym. Są adresowane zwłaszcza do osób, które w roku poprzedzającym taki wyjazd spotkały się z tym ruchem charyzmatycznym, były na Kursie Alfa, albo zostały zaproszone na spotkanie modlitewne do którejś ze wspólnot. To właśnie na takich rekolekcjach mając 17 lat doświadczyłam, że Bóg zna mnie po imieniu, że mnie zaprasza do bliskości z Sobą.
Plan dnia wypełniony niemalże po brzegi. Msza św., konferencja przed południem, Namiot Spotkania (czyli indywidualna modlitwa medytacyjna nad Słowem Bożym), po południu ciekawe i wartościowe warsztaty, czas na dzielenie, a wieczorem już po kolacji spotkanie uwielbienia.
Zamarzyło mi się… W maju spotkałam się z dobrą znajomą, liderem jednej ze wspólnot; opowiedziała, że planują 149 godzin pod koniec sierpnia. W tym czasie nasze siostry odbywały doroczne rekolekcje. Miałam zostać w domu, w Krakowie; po ustaleniach okazało się, ze jednak mogę pojechać na moją posługę apostolską właśnie do Skorzeszyc. Jupiiii…. 😉 Dobre konferencje, czas na modlitwę, uwielbienie, spotkania… Cokolwiek mogę robić, byle być tam, byle móc jeszcze raz doświadczyć tego miejsca.
Oczywiście mój entuzjazm nie ostał się do końca… Dostałam rozpiskę zajęć: prowadzę warsztaty – OK, ale… ekipa stała do Dzieciakowa?! Co?! Czy dam radę…? Dzieciakowo, to jak nazwa sugeruje, czas na opiekę nad dziećmi. W ostatnich latach dużo młodych małżeństw przyjeżdża na rekolekcje, jednak jak wiadomo spędzić ten czas z małymi dziećmi (ze starszymi niejednokrotnie także) przy tak napiętym planie dnia, to byłoby nie lada wyzwanie. Stąd pomysł na Dzieciakowo właśnie – gdy dorośli mają konferencję, Namiot Spotkania, dzielenie w grupach, w tym samym czasie dzieci mają własne bloki zajęć. Przed południem jest czas na treści duchowe, dostosowane oczywiście do ich możliwości percepcyjnych, a po południu zabawa, sport itp. OK… Moje wyobrażenie tych rekolekcji w jednej chwili zdecydowanie się zachwiało. Byłam mocno zdumiona postawionym wyzwaniem, ale siostry przyszły z pomocą. Ruszyłam do Skorzeszyc wyposażona w materiały Katechezy Dobrego Pasterza i z prośbą na ustach, by Bóg raczył wejrzeć na moją nędzę (i nędzne zapatrywanie na to, co mnie czeka…) i poratował pomysłami, kreatywnością, radością, ciepłem… i tysiącem innych zdolności, które jak najbardziej są potrzebne w pracy z dziećmi.
Po przyjeździe i spotkaniu z najmłodszymi strach wrócił na swoje miejsce – bał się samego siebie i prysnął. Dzieci pomiędzy 3 a 6 rokiem życia naprawdę okazały się niegroźne, powiedziałabym całkiem miłe, a uściślając CUDOWNE! Kiedy Przemek (jeden z opiekunów, ojciec czwórki dzieci) wyposażony w donośny głos, doskonałą umiejętność wcielania się w każdą (!) postać z Czerwonego Kapturka i kilka balonów, zaczął opowiadać dzieciakom tę właśnie bajkę, a one oczywiście słuchały go jak zaczarowane, pomyślałam, że Duch Święty odnawia wszystko, odnawia na rekolekcjach Odnowy, odnawia oblicze ziemi przez miłość, przez prostotę, radość i wszystkie swoje dary i owoce. Odnawia nas dorosłych, przez spotkanie z najmniejszymi tego świata, które pragną uwagi, ciepła i radości. Odnawia mnie oczekującą Jego działania i działającego, choć przychodzącego niepozornie. Odnawia, bo kruszy wyobrażenie o tym, czym jest łaska. Tylu radości i wzruszeń w tak krótkim czasie (149 godzin!) nie doświadczyłam już dawno. Jedna scena, absolutnie mnie rozbrajająca, kiedy ją wspominam… Wychodzimy na plac zabaw, gwar, zakładanie butów itp. Nagle 3 – letni Piotruś zatrzymuje się i pyta tak mocno i głośno jak potrafi (a nie należał do wybitnie głośnych i absorbujących sobą dzieci, co potęgowało jeszcze bardziej ciężar gatunkowy sprawy, którą chciał nam przedstawić): „Mogę coś zaśpiewać?” Zamarliśmy w bezruchu i czekamy… Na co rozlega się: „Ole, ole, ole, ole!… Nie damy się, nie damy się!” No właśnie! Nie damy się! Choć czasem szybko trzeba do mamy, choć tak często potrzebuję pomocy, to życie jest cudowne, głowa do góry! Entuzjazm! Nie damy się!
Świadectw dorosłych po zakończeniu rekolekcji nie słyszałam bezpośrednio – bo byliśmy akurat na placu zabaw – ale wiem, że ludzie rzeczywiście w tych dniach doświadczyli odnawiającego spotkania z Bogiem. Różnie się myśli o wspólnotach charyzmatycznych; sporo ludzi dystansuje się od tego rodzaju ruchów z ich spontaniczną modlitwą. Wieczorne uwielbienia, głośny śpiew i wzniesione do góry ręce pozwoliły mi w tym roku zobaczyć, jak wiele ma to w sobie prostoty dziecięcej. Dorośli ludzie śpiewający, klaszczący, tańczący w kaplicy nie wyglądają poważnie… Nie wyglądają „duchowo wzniośle”. Ale wielkie sprawy dla ducha się dzieją. „Jeśli nie staniecie się jak dzieci…” Bez mojego specjalnego przyzwolenia Duch Święty dał mi podczas tych 149 godzin nieco doświadczyć udziału w tych słowach.
Pisać by można dużo o tych dniach. Dla mnie były to prawdziwe rekolekcje, czyli czas na nawrócenie serca, myślenia i spotkanie Boga. Jest coś boskiego w dzieciach, że ich obecność potrafi wlać do serca miłość. Myślałam, że jadę dawać, a zostałam obdarowana, ponad miarę, choć w sposób inny niż się spodziewałam, jak to się często w życiu zdarza…
P.S. Bóg zaskoczył mnie swoja czułością jeszcze na jeden sposób… Pisałam miesiąc temu w artykule o Czapskim, że mam nadzieję zobaczyć kiedyś jego obrazy, które wypożyczone do Pawilonu, wróciły na swoje miejsce do Pałacu w Kurozwękach. Jakież było moje zdumienie, gdy okazało się, że jeden dzień rekolekcji zaadaptowany jest na wycieczkę do Krzyżtopora, Rytwian i… Pałacu w Kurozwękach.
Magdalena Radko CHR
Więcej o rekolekcjach 149 godzin tutaj.
Dodaj komentarz