Nasze siostry postulantki w czasie wakacyjnym miały sposobność doświadczenia różnych apostolskich “akcji”. Dziś publikujemy następne świadectwo, s. Zofii, z takiego wydarzenia:
Podczas tegorocznych wakacji uczestniczyłam w Przystanku Jezus w Kostrzynie nad Odrą, które w tym roku odbyło się po raz osiemnasty. Jest to spotkanie równoległe do Przystanku Woodstock, podczas którego ewangelizatorzy PJ rozmawiają z tymi, którzy przyjechali bawić się do Kostrzyna. Zastanawiałam się gdzie mogłabym posługiwać podczas apostolstwa i bez wahania wybrałam to miejsce. Dlaczego? Właśnie…. Słowo to często słyszałam kiedy ludzie, z którymi rozmawiałam pytali mnie „Dlaczego wstąpiłam do klasztoru?”
Pierwsza myśl jaka pojawiła się w mojej głowie, kiedy pomyślałam o wyjeździe to radość z tego, że fajnie będzie spotkać się z tak dużą grupą ludzi (w tym roku na Woodstock przyjechało około 500 tysięcy woodstokowiczów). Później pojawił się lęk, że przecież mogę zostać wyśmiana, że podczas mocno brzmiących koncertów metalowych trudno mówić ludziom o Jezusie, że jestem za mało odważna by dać świadectwo swojej wiary jako chrześcijanka, a także jako siostra zakonna. Mimo tych myśli i obaw ruszyłam wraz ze znajomymi.
Kiedy przyjechaliśmy na miejsce rozbiliśmy namioty. Tego samego dnia wieczorem rozpoczęły się dla nas rekolekcje przygotowujące do ewangelizacji, które prowadził bp Edward Dajczak. Bardzo poruszyły mnie słowa, które powiedział do nas: nie wychodź do ludzi bez świadomości, że w każdym człowieku, którego spotkasz jest Chrystus. I śmiało mogę stwierdzić, że to zdanie stało się moją myślą przewodnią podczas pobytu tam.
Rekolekcje trwały trzy dni. Każdy dzień rozpoczynaliśmy wspólną jutrznią, później głoszone były konferencje, była wspólna Eucharystia. Jednego dnia było także (niezbędne według mnie) nabożeństwo pokutne. Natomiast każdy dzień kończyliśmy wspólną Adoracją i uwielbieniem Boga w Najświętszym Sakramencie.
Trzeciego dnia rekolekcji wraz z jednym redemptorystą postanowiliśmy, że ruszymy pod scenę główną Woodstock’u by spotkać się z ludźmi i móc ich poznać. Nasze wyjście poprzedziliśmy indywidualnym spotkaniem z Jezusem w kaplicy Adoracji. Pamiętam lęk jaki mi towarzyszył i niewiara w siebie. Teraz już rozumiem dlaczego Pan Jezus gdy wysyłał uczniów, to wysyłał ich po dwóch, ponieważ jeden miał być wsparciem dla drugiego, gdy ten niedomagał. Mam takie odczucie, że przez zakonny strój nie musieliśmy się trudzić, by zacząć rozmowę, bo zaraz ktoś nas zaczepiał. Widziałam, że ludzie świeccy mieli z tym większe trudności i bardzo podziwiałam ich determinację i szukanie sposobu na to, by z ludźmi rozmawiać. Najtrudniejszy był dla mnie pierwszy krok, ale widziałam, że Jezus sam prowadził mnie przez te lęki. Rozmowy zaczynały się od zwykłego zagadnięcia: „Cześć! Skąd jesteś?” Później dialog był łatwiejszy. Tamtego dnia odbyłam kilka ciekawych, trudnych i wzruszających rozmów. Doświadczyłam, że ludzie potrzebują być słuchani, potrzebują by ktoś zainteresował się nimi, zechciał posłuchać o ich życiowych trudach i radościach.
Jednego razu pewien młody chłopak, kiedy szłam powiedział do mnie: „niezły pomysł, by przebrać się za zakonnicę” J Wtedy powiedziałam jemu, że się nie przebrałam, że jestem siostrą. Był zaskoczony, zaczęła się rozmowa. Opowiedział mi swoją historię, o trudnościach w relacjach, o nałogach. Zaczął płakać, kiedy otworzyłam plecak, by dać jemu chusteczkę zobaczył, że w środku mam Pismo Święte i zapytał, czy mogłabym mu coś przeczytać. Zgodziłam się i zaproponowałam, by sam wybrał fragment. Otworzył na 5 rozdziale Ewangelii Św. Jana. Był to fragment o uzdrowieniu chromego nad sadzawką. Zaczęłam czytać na głos i po chwili zorientowałam się, że już nie siedzimy we dwójkę tylko w pięć osób. Trzech mężczyzn, którzy byli nieopodal słysząc Słowo Boże przyszli posłuchać. Zrozumiałam jak wielkie pragnienie słuchania Słowa Bożego jest w sercach tych ludzi. Kiedy skończyłam czytać zaproponowałam im wspólną modlitwę. Wtedy chłopak, z którym rozmawiałam, powiedział do mnie: „Siostro, mam wrażenie, że Bóg dziś przysłał tutaj siostrę, by mnie wprowadzić do sadzawki. Nie wiem co będzie dalej, ale wiem, że dziś przez to spotkanie i modlitwę doświadczyłem Bożej obecności.” Po chwili przypomniał mi się mój lęk, który mi towarzyszył i pojawiła się świadomość, że skoncentrowanie się na Jezusie w słabości powoduje, że lęk nie ma władzy, że mimo tego lęku, Jezus posłużył się mną w kontakcie z tym człowiekiem. Czułam się bardzo mała wobec tego, co się wydarzyło. Od tamtego wydarzenia, każde wyjście na ewangelizację poprzedzałam spotkaniem z Jezusem Obecnym w monstrancji.
Jest jeszcze jedno doświadczenie, które bardzo mile wspominam. Jednego dnia kiedy się obudziłam czułam ogromne zmęczenie i taką bezradność wobec historii, które słyszałam. I znowu podczas spotkania z Nim powiedziałam: „Jezu, nie mam sił iść, Ty idź i się nie oszczędzaj, ale ja nie dam rady”. Wtedy kolega powiedział do mnie, żebyśmy poszli, bo kto jak nie my zaniesie im dobrą nowinę. Wpadliśmy wspólnie na pomysł, że moglibyśmy usiąść z miską i wodą. Jeśli ktoś byłby chętny, to umylibyśmy mu nogi. Ludzie różnie reagowali na napis na tekturze, który przygotowaliśmy: „myjemy nogi za free”. Ale było wiele osób, które zatrzymywały się, by zapytać, po co to robimy. Więc mówiliśmy, że po to, by móc spotkać się z człowiekiem i jemu posłużyć. Zaczynało się od pytania, później był dialog, a na koniec myliśmy im stopy i modliliśmy się wspólnie.
Dla mnie był to czas bardzo wyjątkowy przede wszystkim w doświadczeniu wiary w łaskę Bożą, której doświadczyłam. Bóg sam dosłownie mi dawał słowa, których mam używać w rozmowie, pokonywał moje lęki i bariery. Mogłam spotkać Jezusa w każdym z tych ludzi, widziałam Go cierpiącego w nich. Szczególnie kiedy pojawiały się łzy i padały słowa, że szukają szczęścia i nie wiedzą gdzie go znaleźć. I padało pytanie, o którym pisałam wyżej: „dlaczego poszłaś do zakonu?” Właśnie dlatego, że spotkałam Boga w swoim życiu, że mam doświadczenie relacji, ciągłej relacji z Nim przez modlitwę i sakramenty, że to spotkanie było tak intensywne i mocne, że dotknęło najgłębszych tajników mojego serca. I wiem, że żadna inna relacja nie da mi takiego doświadczenia. I po to poszłam do klasztoru, by pracować dla Jego Królestwa w świecie, mówiąc o Jego nieskończonej Miłości, bo jest we mnie pragnienie, by każdy człowiek mógł Go spotkać.
Czasem zastanawiam się, jak wygląda życie tych ludzi teraz, czy coś się zmieniło. Ale wiem, że to Bóg będzie oglądał owoce. Potrzebował mnie bym tylko powiedziałam im o mojej relacji z Nim. Nie dawałam im wskazówek, rozwiązań bo ich nie mam, ale mogłam okazać współczucie i powiedzieć, że jest rozwiązanie na ich codzienne zmagania – jest Nim Chrystus.
Mam cichą nadzieję, że przełożeni pozwolą mi w przyszłym roku znowu pojechać na Przystanek Jezus.
Zofia Zagraba CHR
Więcej na temat Przystanku Jezus znajdziesz tutaj. Zdjęcia i film z internetu wzięte:
Dodaj komentarz