
Pragniemy, czasami „strasznie” pragniemy. Ale nie tylko my pragniemy. Bóg również pragnie. Czego może pragnąć Trójjedyny Bóg? Ten, który jest nieograniczony, wolny, mocny i w kontraście do człowieka absolutnie samowystarczalny; który jest doskonałą Wspólnotą i Jednością? A jednak… Bóg, będąc Miłością, pragnie jej udzielać człowiekowi i odpowiadać na jego miłość.
Miłość jest naturą Boga, dlatego Bóg nie potrafi nie kochać, a nie znajdując w nas pełnego odzewu, PRAGNIE. Właśnie to pragnienie miłości sprowadziło Boga na ziemię – stał się człowiekiem, przyjął postać sługi, stał się podobny do nas we wszystkim oprócz grzechu, by na sposób ludzki opowiadać nam o Sercu Ojca, które nas niewyobrażalnie kocha. Syn Człowieczy przyszedł na ziemię po to, by nas odkupić i by nam pokazać Miłość i PRAGNIENIE Ojca.
Czego więc pragnie Ojciec nasz, który jest w niebie? Jest taki ciekawy fragment w Nowym Testamencie, kiedy Jezus mówi, że czyni wyłącznie to, co wpierw widział u Ojca (J 5, 19-20). To znaczy, że Jezus widział i nieustannie widzi Ojca czyniącego, Ojca, który na wszystkie możliwe sposoby Jego i nas kocha, i dlatego Jezus, wsłuchując się w Jego serce, ofiarowuje samego siebie na śmierć – na okup za wielu. Pragnie, rozpoznając pragnienie swojego Ojca, byśmy wrócili do Jego Domu. Skoro jednak Syn czyni wyłącznie to, co wpierw widział u Ojca, to Ojciec złączony miłością z Synem również ofiarowuje nam Siebie. Ojciec nie tylko ofiarowuje nam swojego Ukochanego, Jednorodzonego Syna, ale Siebie samego. Ojciec i Syn w jedności Ducha Bożego ofiarują nam Siebie.
Wróćmy jednak do pragnienia Ojca. Czego więc pragnie OJCIEC NASZ, Ojciec mój? Ojciec pragnie naszego zbawienia, czyli szczęścia. Pragnie również naszego scalenia, to znaczy pełni człowieczeństwa, która jest osiągalna tylko dzięki współpracy naszej rozumnej natury z łaską. Pragnie ponadto, byśmy się wzajemnie miłowali i byśmy byli jedno. To takie trzy podstawowe pragnienia Ojca: abyśmy byli szczęśliwi (zbawieni), abyśmy się wzajemnie miłowali i abyśmy byli jedno.
Syn natomiast, wpatrzony w Ojca i tchnący razem z Nim Ducha Miłości, kocha nas, wzbudza w nas miłość i pragnie naszej miłosnej odpowiedzi. Ale żeby to nie była tylko teoria, jasno tę miłość precyzuje: „co uczyniliście jednemu z Moich braci najmniejszych, Mnieście uczynili”. A skoro: „Ja i Ojciec jedno jesteśmy – to cokolwiek uczyniliście jednemu z Moich braci najmniejszych, NAM żeście to uczynili”. „Szawle, Szawle, czemu Mnie prześladujesz?” – „Kim jesteś, Panie?” – „Ja jestem Jezus, którego ty prześladujesz”. Chrystus jest złączony przez tajemnicę Wcielenia z naszą naturą w sposób niepojęty, a przez nasze związanie z Nim w chrzcie, bierzmowaniu i w Eucharystii, żyje w nas. Obiektywnie Bóg w nas mieszka. To jest prawda, którą musimy się karmić, łagodząc subiektywne, zmienne poczucia wartości, bezwartościowości. Bóg we mnie i w moim bliźnim, który Go przyjmuje, mieszka. Bóg mówi: „Szukaj Mnie w sobie”. Nie szukaj siebie w sobie samej, bo się pogubisz, przytłoczysz. Szukaj Mnie w sobie. Ja Ci mówię o Twojej najgłębszej tożsamości, o Twoim początku w Bogu.
Wiemy również, że Ojciec i Syn pragną nie tylko nas, ale także naszego współdziałania. Ale co to znaczy? Jak mogę odkrywać pragnienie Ojca względem mnie?
Pragnienie Ojca (czyli tzw. wolę Bożą) odkrywa się przez coraz większą bliskość z Jezusem, przez słuchanie i rozeznawanie natchnień Bożego Płomienia, Ducha Miłości i Prawdy, i przez codzienne pełnienie woli Ojca, którą nam objawia w swoim Słowie, w sakramentach i we wszystkich bez wyjątku okolicznościach życia. Medytacja Słowa, by ono w nas żyło, by było stałym, coraz bardziej „spontanicznym”, „odruchowym” punktem odniesienia. Udział w Eucharystii – jeśli to możliwe, codzienny. I miłość do ludzi – praktyczna. Miłość przyjaciół i nieprzyjaciół – to jest PODSTAWOWA WOLA BOŻA względem mnie. To jest moje PODSTAWOWE POWOŁANIE. Bez niego nie ma mowy o dalszym rozeznawaniu.

Pełniąc wolę Ojca w codzienności, zaczynam jednak po pewnym czasie wewnętrznie wiedzieć, jakiego rodzaju życia On dla mnie pragnie – co jest równoznaczne z tym, że w tym rodzaju życia mogę osiągnąć szczyt człowieczeństwa, właśnie na takiej, a nie innej, drodze miłości, bo tak mnie Bóg ukształtował. My najczęściej poszukiwanie woli Bożej zaczynamy od drugiej strony – zastanawiamy się, czego my chcemy. Trzeba ten porządek poszukiwań odwrócić. Najpierw trzeba być przy Jezusie, gorąco prosić Ducha Świętego, by nas prowadził i razem z Jezusem pełnić wolę Ojca w prostych okolicznościach życia. W intymności modlitwy pytać Go, czego ode mnie chce. Oddawać się Mu do dyspozycji i pytać – i w tym dwutakcie szczerych pytań i dyspozycyjności nie ustawać. Wtedy odpowiedź zaczyna się wewnętrznie klarować. Najpierw relacja z Nim, potem działanie. Najpierw intymność modlitwy, potem szukanie sposobów realizacji powołania. Najpierw Ojciec, Syn i Duch Święty, a potem dopiero bardziej szczegółowy scenariusz mojej codzienności.
W moich pragnieniach zacznie się wówczas objawiać wola, PRAGNIENIE Ojca, pod warunkiem jednak, że żyję w łasce uświęcającej i STARAM SIĘ z pomocą Boga i ludzi rozeznawać, a potem pełnić na co dzień to, co Jezus na moim miejscu by zrobił. Oczywiście, Bóg powołuje głównie grzeszników. Bywa jednak, że grzesznik ma o wiele krótszą drogę do świętości niż faryzeusz, który uważa siebie za sprawiedliwego, innych osądza, ale de facto Boga nie potrzebuje. Grzesznik, który staje w całej prawdzie, który otwiera się w pokornej skrusze na Miłosierdzie, ląduje bezpośrednio w ramionach Ojca.
Pragnienie zmiany i pokora przywołują ogrom łaski, a podjęcie tej łaski potrafi nas głęboko przemienić, rozszerzyć naszą głowę, wolę, serce. Wtedy rozpoczyna się prawdziwa przygoda: krok za krokiem zaczynam wiedzieć, co mam robić w sprawach codziennych i ku czemu mnie Ojciec wzywa.
Muszę się jednak też przypatrzeć temu, w jaki sposób i czym mnie Ojciec niebieski nasyca. Co powoduje, że jestem bardziej szczęśliwa, dojrzała, spokojna, wewnętrznie scalona? Czy On mnie w dużej mierze pragnie sycić bezpośrednio, poprzez relację intymną z Nim, czy pociąga mnie głównie ludzkimi więziami.
A co do głodu Boga – nie bądźmy aż tak nierozumni… Nie możemy zagłodzić Boga podczas wspólnej wędrówki – kiedy głosi nam Ewangelię o Królestwie, przepowiada konkretne Słowo, a my Go nie słuchamy; kiedy pragnie nas uzdrawiać, a my się temu uzdrowieniu opieramy, bo łatwiej nam żyć bez zmiany, bez utraty tego, nawet trochę niezdrowego poczucia bezpieczeństwa; kiedy pragnie bardziej być z nami, a my od Niego uciekamy, sądząc, że na pewno chce nam coś zabrać i dlatego nie jest bezpiecznym partnerem dialogu i życia. Lepiej jest mieć Boga pod swoją kontrolą, lepiej jest trzymać tę Jego „niebezpieczną” Miłość na dystans. Miłość Boga może zostać zagłodzona także poprzez nasze zbytnie skupienie na sobie i małą uważność wobec ludzi, z którymi żyję, z którymi Bóg moje życie spotkał, bym wniosła w te konkretne sytuacje, relacje, spotkania i zobowiązania Jego miłość.
Św. Franciszek zbiegał z La Verny i krzyczał jak szalony: „Miłość nie jest kochana!”. MIŁOŚĆ NIE JEST KOCHANA. Więc kochaj Tę Miłość – kochaj Ją w braciach, siostrach, wszystkich bez wyjątku. Przebaczaj nieustannie, bo miłość bez przebaczenia karłowacieje. Miłość bez przebaczenia praktycznie nie istnieje. Kiedy kochasz, to Jezus w Tobie i przez Ciebie kocha, patrzy, dotyka, radzi, umacnia, pociesza itd. A Ty którędy czerpiesz najgłębsze nasycenie? Czy Bóg pociąga Cię do tego, byś poprzez miłość do małżonka, najbliższego człowieka na ziemi, szła ku Niemu, w jego twarzy odkrywając Twarz Chrystusa, czy pociąga Cię do bezpośredniego spotkania z Nim w wyłącznej Miłości i wzajemnym oddaniu i do kochania tą wzajemną miłością wszystkich ludzi?
Jedno jest pewne – WOLA Boża nie jest zamachem na naszą wolność. Wola Boża jest Miłością względem nas. Możemy Bogu zaufać. On nie chce nas zniszczyć, ograbić z dobra, z życia. On nie chce nas unieruchomić, wykorzystać, ale naprawdę, jak nikt inny, pragnie naszego rozkwitu. Możemy Mu zaufać – On widzi więcej. A kiedy zrobimy ten krok w zaufaniu i wejdziemy Mu na barana, zobaczymy więcej, szerzej, dalej i głębiej. Zaczniemy przeżywać rzeczywistość RAZEM z Nim i w Nim, patrząc na nią Jego oczami i rozumiejąc darem Jego mądrości.
s. Marzena Władowska CHR
Dodaj komentarz