Św. Ireneusz przekładał tylko natchnione słowa św. Pawła i św. Jana na prostszy i bardziej ludzki języki, nauczając, że stajemy się istotami duchowymi i doskonałymi tylko wtedy, gdy dusza połączona z ciałem, jednoczy się z Duchem Świętym.
Dopóki jedności tej brakuje duszy, póty jesteśmy zmysłowymi istotami, w niczym nie podobnymi Bogu. W przeciwieństwie do człowieka naturalnego, złożonego z duszy i ciała, chrześcijanin składa się z duszy, ciała i Ducha Świętego – mówił św. Ireneusz.
Chrześcijanin za sprawą Ducha Świętego należy do świata Bożego. Można go określić jako tego, kto posiada Ducha.
Niewątpliwie, Duch Święty jest Osobą różną od Ojca i Syna; ale czyż Objawienie nie przedstawia Go również jako najbardziej „bezosobową” spośród Osób Trójcy?
Zapowiedziany jest w sposób daleko mniej jasny niż pozostałe, nie posiada własnego imienia, a oznaczają Go figury najbardziej ulotne i nieuchwytne – ogień, wiatr, woda… Zresztą Objawienie nauczyło nas dostrzegać i poznawać nie tyle Osobę Boską, co jej działanie w świecie i w duszy.
Człowiek nie może zjednoczyć się z tym, co jakby ucieka, nie daje się ująć, jest nieuchwytne. Toteż nie może się zjednoczyć z Duchem (…). Jednoczy się wyłącznie z Synem, pozostaje w relacji tylko do Ojca. Ale to właśnie Duch Święty jest sprawcą tej jedności, tego utożsamienia się ze Słowem, i to On czyni możliwym nasze odniesienie się do Ojca.
Nie byłoby w ogóle mowy o prawdziwym i poufnym połączeniu, utożsamieniu i życiu z Chrystusem, gdyby działanie Ducha Świętego było czymś zewnętrznym względem nas. Duch musi działać w nas, a nie poza nami, aby dokonać dzieła naszego zjednoczenia, lub raczej naszej jedności z Panem. Chociaż jest Duchem Bożym, musi działać jako nasz własny Duch.
Oczywiście Duch Święty nie staje się nigdy duchem człowieka, lecz chrześcijanin ma go posiadać – jako swego Ducha. A dzięki temu posiadaniu Ducha, który jest Duchem Chrystusa, należy do Niego jako członek Jego ciała (por. Rz 8, 9), staje się jednym Duchem z Nim (por. 1 Kor 6, 17).
Nie można tu mówić o przemieszkiwaniu Trójcy Świętej w naszych duszach, gdyż przemieszkiwanie to nie jest darem. Ojciec nie może być ani posłany, ani dany. Natomiast przez dar Ducha Świętego cała Trójca przebywa i mieszka w nas. Duch obiecany przez Jezusa Apostołom jest tym „innym Pocieszycielem”, zesłanym, aby pozostawać z nami na wieki (por. J 14, 16). Słowa te musimy zastosować – pisze słusznie Bułhakow – do Osoby doskonale podobnej do pierwszego Pocieszyciela – Chrystusa. I z racji tego osobistego współdziałania uważamy dzień Pięćdziesiątnicy za dzień zstąpienia na świat Trzeciej Osoby Boskiej; nie ducha, lecz Ducha Świętego; nie darów, lecz ich Dawcy. Żaden inny dar nie zdołałby zresztą pocieszyć Apostołów po odejściu Jezusa. Gdyby Duch Święty nie został dany, chrystianizm byłby czymś niezrozumiałym. Zbawienie człowieka byłoby na zawsze misterium o nieskończenie mniejszej doniosłości niż Wcielenie Syna, Jego śmierć i Zmartwychwstanie – a słowa symbolu „wstąpił do nieba dla nas i naszego zbawienia”, stałyby się niedorzecznością i absurdem.
„Posiadamy podwójny zadatek zbawienia: wylew Krwi i Ducha. Jeden bez drugiego na nic by się zdał” – mówi św. Bernard.
W przeciwnym razie chrześcijaństwo kończyłoby się wraz z Wniebowstąpieniem. Lecz misterium Chrystusowe znajduje najwznioślejsze uwieńczenie i całą swą bezmierną wartość właśnie w darze Ducha Świętego, ponieważ posiadanie Ducha odkupuje, wybawia, uświęca i zespala każdego z nas z Chrystusem. Przez tego Ducha Świętego – zapewniają Ojcowie – uzyskujemy ponownie utracone podobieństwo z Bogiem, a uzyskujemy je w Tym, który jest substancjalnym Obrazem Ojca – Słowem Bożym. Ostatecznie bowiem właśnie dzięki darowi Ducha tajemnice życia Jezusowego nie stają się wydarzeniami minionymi, lecz przedłużają się i trwają w czasie; są Misterium jedynym, zawsze aktualnym i obecnym, ogarniającym całą ludzkość, całą historię.
Misterium Chrystusowe urzeczywistnia się i uobecnia w zstąpieniu Ducha Świętego. Ojcowie Wschodu nauczają, że Misterium eucharystyczne dokonuje się przez wezwanie Ducha Świętego. Jest to poważny błąd. Lecz epikleza zachowana we wszystkich liturgiach (…) świadczy, że skuteczność słów przeistoczenia pochodzi od Ducha Świętego. Za sprawą Ducha Słowo wcieliło się w łonie Maryi, i Jego działanie przedłuża to Wcielenie w łonie Kościoła. To On czyni Kościół Ciałem Chrystusowym.
Podobnie jak Wcielenie, Śmierć i Zmartwychwstanie nie posiadałyby żadnej wartości, gdyby Duch nie został zesłany, gdyż byłyby wydarzeniami minionymi i odległymi, tak i wylew Ducha byłby zbyteczny i bezpłodny, gdyby nie przedłużał Chrystusowego Misterium.
W nim jest cała wielkość i skuteczność tej Boskiej misji. Wyobrażać sobie większy dar, przymierze, wiek – to tyle, co marzyć o erze, która by górowała nad wiecznością, o sojuszu, który by przerastał Wcielenie i o darze, który by był czymś lepszym niż Bóg.
Wypełniając Misterium Chrystusowe Duch Święty rzeczywiście podnosi nas do Boga, jednoczy z Nim w Osobie Słowa tak ściśle, iż Ojciec poprzez akt jedyny, którym rodzi Syna, rodzi też z własnej woli duszę z Nim zespoloną (por. Jkb 1, 18), i czyni wszystkich w Chrystusie swym Jednorodzonym.
D. Barsotti, „Misterium chrystianizmu”, s. 325-328.
Dodaj komentarz