Proście Pana żniwa, aby posłał robotników na swoje żniwo… W „Gościu Niedzielnym” ukazał się taki komentarz do tych słów. Przeczytaj…
Kondycja duchowa i fizyczna ludzi, których Jezus miał obok siebie, była tak straszna, że z bólu wywracały Mu się trzewia (esplagchnisthe). To nie było więc żadne „ulitowanie się”, jak z pewną lekkością czytamy w lekcjonarzu. Ludzie byli nie tyle „znękani”, co „wyczerpani” (eklelymenoi), i nie tyle „porzuceni”, co „powaleni siłą, ciśnięci, rzuceni na ziemię” (errimmenoi). Dlatego była potrzebna modlitwa do Ojca, ale by nie tyle „wyprawił”, ile „wypędził, wyrzucił siłą” (ekbale) robotników na żniwo. To ekbale w pewnym sensie jest koniecznością. To jest wypędzenie, wyrzucenie np. ze świata – przez pozbawienie mocy i wpływu, jakie posiada się w świecie. Może być też rozumiane jako wypędzenie kogoś poza obręb społeczności czy rodziny. Myślę więc, że dopóki będziemy modlić się o powołania z takim zaangażowaniem jak w modlitwie wiernych za Kościół (czyli dla większości za „nie wiadomo co”), a nie o „wypędzenie” chłopaków i dziewczyn ze świata, ze swoich społeczności, to odpowiedź Pana za szybko nie nastąpi. A będziemy tak lajtowo prosić w tej sprawie Boga, póki nam się trzewia nie zaczną przewracać na widok biedy ciał i ducha naszych bliźnich [którzy potrzebują pomocy kapłanów i osób konsekrowanych] (ks. T. Szałanda).
Dodaj komentarz