To nie takie proste „być” dla kogoś matką duchową, czy raczej matką-w-Duchu. Z jednej strony fizycznej mamy matka duchowa nigdy nie zastąpi, ponieważ ta pierwsza – z woli Boga – jest jedyna i niezastąpiona. Ale z drugiej strony matka duchowa może dopełnić to, czego ta Rodzona nie usłyszała pod Krzyżem Odkupieńczej Golgoty, bo albo się bała i uciekła, albo w ogóle zrezygnowała z życia religijnego. Spotkanie i rozmowa pomiędzy dwoma dojrzałymi, wierzącymi kobietami niesie ze sobą niejednokrotnie uczucie głębokiego szczęścia i potrafi wesprzeć istotne otwarcie na Łaskę, bo często sięga samego ŚRODKA serca.
Matka duchowa może więc dopełnić więź matki rodzonej ze swoją córką przez włączenie tego typu relacji w wymiar nadprzyrodzonej wymiany darów, a jeśli obie są kobietami konsekrowanymi także w strumień oblubieńczej uległości Panu. Niejednokrotnie matka rodzona z córką i córka z matką nie potrafi głębiej rozmawiać, nie mówiąc już o wymianie dotyczącej życia wiarą w codzienności. W perspektywie relacji duchowych obie – matka duchowa i córka – są przede wszystkim oblubienicami Pana i żadna z nich nie jest „starsza”, bo… Oblubieniec niejako „pokonuje” czas i obie wzywa po imieniu. W relacji wiązanej miłością Chrystusa wszelka logika po prostu pęka: to znaczy matka staje się czasem córką, a córka matką duchową, bo każda jednoczona jest z Bogiem, który obu hojnie udziela swojego światła i mądrości. Tych zaś nie mierzy się wyłącznie upływem lat, tylko skutecznym przebiciem Łaski.
Jedno jest pewne – żaden mężczyzna (prócz Chrystusa) nie zrozumie nigdy kobiety tak jak kobieta może zrozumieć drugą kobietę. Mężczyzna – kapłan, spowiednik, kierownik duchowy – może się kobiety niejako „uczyć” od zewnątrz. Może sobie przyswoić pewną wiedzę na temat wielowymiarowej inności kobiety i nawet zyskać w tym względzie duże doświadczenie, które sprawi, że będzie mądrze i umiejętnie podchodzić do kobiety i jej serca. Może się też nauczyć, jak na nią reagować, by jej pomóc w zrozumieniu samej siebie i we wzroście duchowym. Mężczyzna może więc kobietę z ojcowskim czy braterskim szacunkiem przyjmować i prowadzić, ale kobiece serce w sposób wyjątkowy może zostać zrozumiane w zasadzie przez drugą kobietą. Oczywiście, dialog dwóch kobiet wymaga dojrzałości, w przeciwnym razie relację między kobietami może zdominować rywalizacja, zazdrość, zależność, zaborczość, czy agresja, a nie miłość, pokora i wzajemny dar duchowego macierzyństwa. Rany zadane kobietom przez kobiety bywają bardzo dotkliwe właśnie dlatego, że są bardzo celnie zadawane. Kobieta potrafi drugą kobietę często wprost genialnie rozkodować. Jeśli nie kocha dojrzale, może boleśnie ranić. Ale to jest ta mroczna strona rzeczywistości, z pewnością nie jedyna i niekoniecznie dominująca. Dla przeciwwagi powiem, że prawdziwa przyjaźń między kobietami (doświadczam jej, więc mogę o niej mówić), przyjaźń, która naznaczona jest darem duchowego macierzyństwa, potrafi być niesamowicie płodna, duchowo sycąca, a nawet uszczęśliwiająca, ponieważ jest również niezwykle trafna. Kobieta zna kobietę bardziej od wewnątrz.
Nie chodzi mi w tej krótkiej refleksji o przeciwstawienie mężczyzn kobietom, ojców duchowych duchowym matkom. Chodzi o wpisane przez Boga w ludzką naturę dopełnienie relacyjne, nie tylko to damsko-męskie. W rodzinie jest matka i ojciec, są siostry, bracia i są dzieci. W duchowej rodzinie, w której żyłach płynie Krew Chrystusa, jest tak samo. Ponieważ jednak matki rodzone przestają być dziś dla swoich dzieci przewodniczkami na drodze wiary (niestety, często tak jest), macierzyństwo duchowe staje się szczególnie potrzebne. Z ojcami zawsze bywało różnie – bywali nieobecni, ale co jak co – na matce można było polegać, w tym znaczeniu, że matka na ogół po prostu była i była skupiona nie tylko na działaniu, ale na spotkaniu z dzieckiem. Była nie tylko fizycznie obecna, ale była też obecna przy dziecku mentalnie i duchowo. Dziś ten wymiar obecności i kształtującego wpływu kobiet jest coraz bardziej redukowany, i to nie tylko przez warunki współczesnego życia, ale także przez poważne słabnięcie, bądź wręcz zamieranie, wiary wielu kobiet, matek.
Dlatego macierzyństwo duchowe jest dziś charyzmatycznym wezwaniem. Na pewno kobiety mają inną rolę do spełnienia w Kościele niż mężczyźni, ale – co jest ważne – misję, jaką im powierza Chrystus, realizują w kobiecy, a nie w jakiś nieokreślony, „ogólnoludzki” sposób. Kobiety również bardziej niż mężczyźni codziennie stykają się z tajemnicą człowieka, człowieka, który się rodzi, dojrzewa, a w końcu także umiera; człowieka, który błądzi, cierpi, potrzebuje rady, wysłuchania czy pomocy. Kobiety są też z reguły bardziej otwarte i wrażliwe na życie duchowe, ponieważ w nim chodzi o więź z osobowym Bogiem, a kobiety są z natury nakierowane na międzyosobowe więzi. Wszędzie więc, gdzie budzą życie i pomagają dojrzewać w wymiarze relacyjnym, przyczyniają się (nawet nieświadomie) do otwierania się człowieka na bliskie, intymne spotkanie z osobowym Bogiem.
s. Marzena Władowska CHR
Dodaj komentarz