Po pierwsze, po co od razu zakładać, że się pomylisz i już na zapas się niepokoić? Jeśli rzetelnie rozeznaję sprawę z Bogiem, jeśli uzyskuję od kierownika duchowego potwierdzenie moich tęsknot i intuicji, to czemu miałabym się (miałbym się) „tragicznie” pomylić i od razu „zniszczyć” sobie życie? Raczej nic takiego się nie stanie. A po drugie, proces rozeznawania służy właśnie temu, by spokojnie odkryć SZCZĘŚCIE, czyli Bożą wolę, wpisaną w moje serce i w moją naturę. Powołanie opiera się na KONKRECIE i na TAJEMNICY – tzn. na predyspozycjach, które mi Bóg uprzednio podarował, i na mojej AKTYWNEJ wierze w łaskę, z której pomocą mogę pokonywać swoje słabości.
Poza tym rzetelne rozeznanie dokonuje się zawsze W CZASIE. Nikt się nie żeni z dnia na dzień. Jeśli to robi, to jest niepoważny. Nikt też nie składa ślubów wieczystych z dnia na dzień i nikt z dnia na dzień nie zostaje wyświęcony na kapłana. Po wstępnym rozeznaniu i po decyzji idziemy drogą pogłębienia tego powołania, pogłębienia swojej relacji z Chrystusem, z ludźmi.
Dokonuje się też w trakcie życia coraz bardziej odważna rewizja moich pierwszych motywacji – jedne domagają się oczyszczenia, by były ewangeliczne, inne – prowadzą mnie do ponownego rozeznania obranej drogi. Przed ślubem oczyszczeniu motywacji i umacnianiu tego fundamentu pod życie małżeńskie służy okres narzeczeństwa (który powinien w związku z tym „trochę” potrwać), przed ślubami wieczystymi – ma miejsce wieloletni okres formacji, przed święceniami – są lata seminaryjnej drogi. Jeśli więc późniejsze rozeznanie (już po decyzji i po podjętych przez Ciebie krokach w kierunku jej realizacji – np. w trakcie formacji zakonnej, seminaryjnej, w trakcie okresu narzeczeństwa) – doprowadzi Cię do zmiany wstępnej decyzji, to nie musi to być wynik wcześniejszej, „tragicznej” pomyłki, tylko dojrzewania do głębszej, szczerszej relacji z Bogiem i z ludźmi. Jeśli ta zmiana decyzji jest rozeznana i potwierdzona w Kościele, to spokojnie idziesz dalej, mając duchową pewność, że Bóg Cię nieprzerwanie prowadzi, a dotychczasowa droga była przygotowaniem do tego, co nastąpi jutro.
Tych zmian decyzji (z punktu widzenia Bożej pedagogii) jest jednak nieporównywalnie mniej niż trwałych, Bożych wezwań – o tym trzeba wiedzieć i nie straszyć siebie na zapas, ani też na podstawie „teorii o możliwej zmianie” nie uciekać z miejsca na miejsce przed BÓLEM WZROSTU, dorabiając do tego etykietkę „Bożej woli”. Bóg co chwilę nie zmienia swojej woli – jest wierny i konsekwentny, zarówno w miłości, jak i w darach. Jedno jest pewne – mamy wystarczające narzędzia do tego, by „wcześniej” dobrze rozeznać drogę życia i by potem w ciągu dłuższego czasu dokonało się potwierdzenie tego pierwszego wyboru.
s. Marzena Władowska CHR
Dodaj komentarz