Wszyscy święci na przestrzeni wieków z pasją mówili o Eucharystii.
Uporczywie zmierzali w jej kierunku, wskazując na nią jako na dynamiczne WYDARZENIE Boga, będące źródłem życia i świętości. Dajmy się więc wtrącić w tę zbawczą „monotonię” i pochylmy się raz jeszcze nad tajemnicą Eucharystii.
Syn Boży, ten niestrudzony Miłośnik Ludzkości, został przez świat odrzucony. „Świat Go nie poznał. Przyszedł do swoich, a swoi Go nie przyjęli” (J 1, 10-11). Został osądzony, skatowany i ukrzyżowany. Zanim jednak wstąpił na trakt Krzyżowej Drogi, wiedząc jako Bóg-Człowiek, co niebawem nastąpi, zechciał „pomimo wszystko” zostawić ludziom siebie. Skoro miał zostać zabity (ściślej – skoro w jedności z wolą Ojca postanowił się wydać zbawczo na Ukrzyżowanie) i skoro miał realnie przejść przez śmierć (żeby nas od śmierci wiecznej wybawić), to Jego fizyczne Ciało – ciało przecież prawdziwego Człowieka! – winno według praw natury ulec zniszczeniu. Według praw Bożych natomiast wszystko jest możliwe, więc dokładnie wszystko, prócz rozkładu (który wykluczył już Dawid w psalmie 16), mogło się z Ciałem Pańskim stać. I stało się, bo… zmartwychwstał, jak powiedział. Według tychże praw Bożej Wszechmocy mógł On także wybrać różne SPOSOBY pozostawienia nam siebie, współistnienia z nami. Kierując się jednak oczywistą dla Boga w Trójcy Jedynego LOGIKĄ KOMUNII, wybrał formę najściślejszego zjednoczenia. Podczas Ostatniej Wieczerzy pod postaciami Chleba i Wina utaił się – zawarł w sakramencie ołtarza swoje Ciało i swoją Krew, wydaną nazajutrz na Golgocie dla naszego zbawienia. Dzięki temu Bóg, Święty, stał się dla nas powszechnie dostępny. Warunkiem dostępu do Niego jest darowana w sakramencie Chrztu Świętego i rozwijana przez całe życie wiara i dziecięctwo Boże.
Od momentu ustanowienia przez Chrystusa Eucharystii człowiek, przyjmując z ołtarza Ciało Pańskie, dostępuje w swoim wnętrzu łaski realnego zjednoczenia z Bogiem i ze wspólnotą Kościoła. Odtąd to my „jesteśmy świątynią Boga Żywego, według tego, co mówi Bóg: zamieszkam z nimi i będę chodził pośród nich” (2 Kor 6, 16). „Uczynił nas [Pan Jezus] przybytkami swojej obecności” (II Nieszpory z tekstów wspólnych na poświęcenie Kościoła), przez co stał się najdosłowniej Emmanuelem. Wchodząc w nas swoją miłosną ISTOTĄ „umieścił swe prawo w głębi naszych serc” (Jr 31, 33). „Jest Chlebem Życia”, dlatego „kto do Niego przychodzi” (kto Go przyjmuje z wiarą w Komunii świętej), „nie będzie łaknął” (por. J 6, 35). Pan Go Sobą uświęci i wskrzesi w dniu ostatecznym (por. J 6, 40).
Analogicznie do pełnego zjednoczenia natury Boskiej i ludzkiej w Chrystusie w tajemnicy Wcielenia, także w tajemnicy Świętej Komunii zjednoczenie Boga i człowieka jest pełne. Pełnia tej jedności dotyczy jednak wychylenia się Chrystusa całą swą ISTOTĄ ku człowiekowi. Człowiek natomiast wydaje owoce zjednoczenia według miary swojego dziecięctwa – stopnia aktualnej wiary, nadziei i miłości, z jakimi przyjmuje to realne wszczepienie się Chrystusa w niego. Nie wierząc bowiem w realność tego daru, człowiek nie żyje nim i nie przynosi zamierzonych owoców Miłości, upodobnienia. Niemniej można powiedzieć, że to eucharystyczne ZJEDNANIE Pana z nami jest całkowite i obiektywne, z tą jednak różnicą, że jest to jedność w dorastającej do mistycznego poznania i doświadczenia WIERZE, nie zaś – jak to będzie w niebie – w otwartym, bezkresnie uszczęśliwiającym WIDZENIU.
Tajemnica Emmanuela, Boga z nami (Boga w nas!) zbudowana jest na tajemnicy Bożego Ciała, dlatego „wejdźmy” w to Ciało z radością, stając się coraz bardziej Tym, którego przyjmujemy.
Podglądając bowiem Jezusa widzimy logikę Jego Miłości – dla nas i dla naszego zbawienia (czyli dla nieodwracalnego już Szczęścia) Bóg się wcielił. Potem zaś, jakby nie dość było argumentów miłosnego oddania, „wchlebił się”. Stał się Pokarmem, by przez tę bramę wejść już nie tylko w ludzką naturę (co się stało we Wcieleniu) i w perspektywie wprowadzić ją do nieba (jak w tajemnicy Wniebowstąpienia), ale by wejść już po tej stronie życia w ciało i w duszę konkretnego człowieka, wprowadzając Siebie – Boga Żywego wraz z całym niebem do jego wnętrza (niebo jest tam, gdzie jest Bóg – a nie Bóg tam, gdzie niebo!). Rozerwał więc Bóg czas i przestrzeń i zamieszkał z nami przez wszystkie dni aż do skończenia świata (por. Mt 28, 20).
Wyraźnie więc widać, że Ciało Boże nie jest tylko DO OGLĄDANIA, Ono jest DO PRZYJĘCIA. Kres Eucharystii – paradoksalnie – nie jest na ołtarzu, tylko w ludzkim wnętrzu. Najpiękniejszą zaś monstrancją jest człowiek trwający z Panem w komunii życia. Adorujemy Boga w Postaciach eucharystycznych, żeby przedłużyć w swojej świadomości moment Podniesienia, żeby patrzeć na Pana z bliska i oddać Mu pokłon. Idziemy z Nim w procesji, żeby o Nim zaświadczyć wobec świata i żeby sobie przypomnieć, że Bóg przychodzi zobaczyć nasze zagrody. To jednak nie jest cała prawda o Bożym Ciele. Chrystus leżący na ołtarzu czy wystawiony w monstrancji może być nieprawdopodobnie samotny. Może być formalnie adorowany, ale może też być notorycznie odrzucany, jak onegdaj, w Jerozolimie. Włącznie z ukrzyżowaniem. To wszystko powtarza się w naszym życiu.
Pełny udział we Mszy świętej to udział w Liturgii Słowa, powierzenie Bogu swojego życia i przyjęcie Go w Komunii świętej. To jest ta najwłaściwsza i najbardziej przez Chrystusa upragniona procesja Bożego Ciała. Będąc z Nim w komunii wnoszę go w moją codzienność. Jeśli tego nie robię, to pobożność moja jest – choć trudno się do tego przyznać – faryzejska i demonstracyjna. I taka religijność nie wyda owocu.
Niech więc Eucharystia stanie się naszym DOMEM, a my – “domownicy” Boga, Eucharystią.
s. Marzena Władowska CHR
źródło: http://gosc.pl/doc/1576331.Boze-Cialo-nie-jest-do-ogladania
Dodaj komentarz