
Brniemy dalej, w głąb tego, co UKRYTE, ucząc się powoli INNOŚCI Boga. Św. Teresa Benedykta od Krzyża (Edyta Stein) lubiła mawiać, że w tej przestrzeni się nie leci. Tu trzeba wielkiej pokory (bo mała nie wystarczy). Rozumnej zgody na poddanie się Temu, który objawia się jak chce, komu chce i kiedy tylko zechce. Trzeba umiejętności cieszenia się tym, co jest, i radosnego wyglądania tego, co przez Boga zostało dla nas jeszcze przewidziane. Trzeba wewnętrznej wolności, by nie przywiązywać się do Bożych darów, a zarazem świętej determinacji, by nie ustawać w rozpoznawaniu Jego oblicza pośród codzienności.
Paweł Florenski, znakomity filozof i teolog, przedstawił koncepcję sztuki rozumianej jako ikonostas, opartej na teologiczno-estetycznym wzorze ikony. Biorąc pod uwagę prosty fakt, że DOBRE życie w najgłębszym znaczeniu jest sztuką, jego refleksja może się nam okazać niezwykle pomocna. Mamy być przecież na wzór i podobieństwo Boga w Trójcy Jedynego. Koncepcja Florenskiego bazuje na tzw. presemiotyce rajskiej, tj. na jedności ZNAKU i rzeczywistości OZNACZANEJ. Te terminy nie są nam obce. Osadzona w religijności prawosławia mówi o powrocie do stanu przedsemiotycznego, tzn. do swoistej pełni świętego słowa-znaku. Grzech spowodował upadek w semiotykę. Zniszczył rajską pełnię, bezznakową, totalną komunikację. Ale zasady tejże presemiotyki są wciąż obecne w religijnym doświadczeniu.
Liturgiczne wchodzenie-w-znak i dalej (a jakże!) poprzez-znak ku odsłoniętej istocie Boga trwającego w Hostii jest niczym innym jak wysiłkiem wiary odbudowującej pierwotny tekst Rzeczywistości. Powstające wedle jej zasad (zasad rajskiej pełni) fakty pojawiają się ciągle. Przede wszystkim Chrystus jako Słowo Wcielone, najdoskonalszy łącznik nieba i ziemi, Boga i człowieka. To także święci, męczennicy, mistycy, czasami artyści, czasami «galernicy wrażliwości». Są to fakty presemiotyczne, zaświadczające o jedności i ukazujące drogę do ponownego scalenia. Patrzeć i widzieć, słuchać i słyszeć, rozumować i rozumieć to droga wiary przedzierającej się przez doczesne kategorie w kierunku tego, co jest w najwyższym stopniu PROSTE: ku Bogu.
Życiowa twórczość (ta wielka i ta mała) spełnia więc rolę tajemniczej GRANICY. Człowiek żyje świętym rytmem wznoszenia się i zstępowania (ascendit i descendit), choć często sam nie zdaje sobie z tego sprawy. Styk nieba i ziemi pulsuje w nas Miłością, a Miłość (ta pisana wielką literą) uszczęśliwia. Nikt i nic nam jej nie odbierze, chyba że sami dobrowolnie ją oddamy za jakąś doczesną atrapę, protezę, kojący chwilowo zastępnik. Doświadczenie Boga pośród codzienności to ŚWIADECTWO innego świata.
Człowiek rodzi się i powinien swoje życie dożyć właśnie jako świadek. Nasze działanie natomiast (wewnętrzne i zewnętrzne) winno być jak gdyby zapisanym snem świętego. Idealnym świadkiem jest bowiem OKNO, przezroczysta TAFLA, będąca narzędziem w przekazie Prawdy. Okno nie zatrzymuje na sobie, bez pretensji i zbytecznych dyskusji prowadzi innych ku źródłu światła.
A więc życie, chcąc stać się tak czytelnym znakiem jak ikona, musi być miejscem GRANICZNYM. Gdyby bowiem zniknęła granica, zatracilibyśmy umiejętność rozeznawania dwóch światów. Stanie na grani jest bolesne (żyjemy pośród świata, który nie widzi Boga, i dobrze wiemy, o jaki ból chodzi), ale to ból twórczy, jak każda porządna ofiara. Granica jest niezbędna, by możliwe było właściwe, czyli doistotne, poznanie.
Ewangeliczna koncepcja życia na wzór i podobieństwo Boże z Głową w niebie (jest nią Chrystus!), lecz nie w chmurach, to bez wątpienia wyraz radykalnej MYŚLI Boga względem nas. Myśli czy też może zamachu? Jeżeli jesteśmy uczciwi, to chętnie przyznamy, że często nie bardzo mamy ochotę upodobniać się, choćby nawet chodziło o obraz najbardziej szlachetny, obraz Chrystusowego Oblicza. Niejednokrotnie przeżywamy ewangeliczne wymogi jako zamach na naszą prometejską wolność; reagujemy na wszelkie normatywizmy, regulacje i upodobnienia… alergicznie. W Bożym skinieniu: świętymi bądźcie jak Ja, widzimy degradację człowieczeństwa. Trzeba nam się wyzwalać z pychy i z lęku przed Bogiem, tzn.przed upodobnieniem się do Pięknego, bo przecież lęk przed Miłością to niedorzeczność. Przyzna to nawet dziecko.
Wyrazem – mówią ludzie „graniczni”, ludzie świętego STYKU, ci, którzy noszą Boga w sobie – największej wolności jest nakierowanie na OBIEKTYWNE DOBRO i wyrażoną w życiu prawdę rzeczy.
Nie bójmy się więc myślenia o naszym życiu jak o IKONOSTASIE. Wstępujmy w Rzecz i głośmy ją myślą, mową, uczynkiem i wieczystym pojednaniem.
Marzena Władowska CHR, „Życie jako ikonostas”, ZaNim 5(18)2004.
Dodaj komentarz