PRZEMÓWIENIE Z OKAZJI 600. ROCZNICY URODZIN BŁOGOSŁAWIONEGO MICHAŁA GIEDROYCIA (8 V 2025 r. w Wilnie, w Pałacu Władców podczas wieczoru, poświęconego bł. Michałowi Giedroyciowi pt. „Bł. Michał Giedroyć. Życie, które się nie kończy”)

Drodzy zebrani,

Spotykamy się dziś w niezwykłym momencie. Obchodzimy 600. rocznicę urodzin błogosławionego Michała Giedroycia.

To wyjątkowa okazja, by na nowo odczytać przesłanie jego życia —
życia cichego, ukrytego,
a jednak rozświetlającego mrok aż do dziś.

Błogosławiony Michał Giedroyć —
o którym dziś mówimy —
jest przede wszystkim moim rodakiem.

Łączy nas wiele:
ta sama ojczyzna,
tradycja augustianów,
miłość do Boga – do Tego, który JEST,
bliskość z Maryją.

I — powiem szczerze —
uważam go za przyjaciela.

Dlatego z radością przyjęłam zaproszenie,
by podzielić się moją więzią z nim.

Moje spotkanie z Michałem to była droga.
Droga w etapach.
I ta droga wciąż trwa.

Chcę dziś opowiedzieć Wam o tej przyjaźni —
bo przyjaźń ma to do siebie,
że się nią dzielimy.
A gdy ją dzielimy — ona rośnie.

Po raz pierwszy spotkałam błogosławionego przez… biografię.
Był rok 1993.
Jako studentka odwiedziłam klasztor sióstr św. Jadwigi w Krakowie.

Nazwa sióstr brzmi dalej: Służebnice Chrystusa Obecnego. Co to, by miało znaczyć? – Służebnice Boga żywego, który jest i działa.
Szukałam swojego powołania.

I wtedy dostałam propozycję:
przetłumaczyć z litewskiego biografię błogosławionego —
tekst księdza Paulusa Rabikauskasa.

To wtedy Michał się przede mną odsłonił. Mi się przedstawił.

Później poznałam go głębiej.
Odwiedziłam jego rodzinne strony — Giedrojcie.

Była piękna wiosna.
Żywe kolory łąk.
I wtedy zrodziło się we mnie pytanie, które zadawały te piękne krajobrazy:
„Dlaczego on nas zostawił?”

Dziś wiem.
On usłyszał zaproszenie:
„Pójdź za Mną.”

I ja — tak jak on —
oddałam swoje życie.

Zostawiłam kraj, rodzinę, wszystko —
bo usłyszałam ten sam Głos.

Miłość była areną jego życia.
I zrozumie to tylko ten, kto kochał naprawdę.

Ta Miłość —
obecna od chrztu —
poprowadziła go dalej.

Ubrawszy go w biały habit —
jakby przedłużenie chrzcielnej szaty —
nie tylko przypomniała mu, kim jest,
ale też uczyniła to, że stał się znakiem dla innych.

Na jego habicie znajdowało się serce z krzyżem.
Taki sam znak noszę dziś —
jako pieczęć Bożej miłości.

Ludzie przychodzili do kościoła św. Marka w Krakowie.
Przychodzili, by porozmawiać z Michałem,
by prosić o modlitwę.

On ich słuchał.
Modlił się.
Był.
Przede wszystkim on był z Tym, który JEST.

Jedno z najmocniejszych moich doświadczeń?
Odkrycie, że Michał miał przyjaciół —
wielkich świętych Krakowa:

św. Jana Kantego,
św. Szymona z Lipnicy,
bł. Stanisława Kazimierczyka, Świętosława Milczącego, Izajasza Bonera

Oni wszyscy żyli w jednym czasie.
Musiały ich drogi krzyżować się.
Wspólnie dorastali do świętości.

A Maryja?

Wciąż wisi w kościele św. Marka w Krakowie XV-wieczna Hodegetria —
ikona Matki Bożej wskazującej na Jezusa.

To przed Nią modlił się Michał.

Maryja — tak wtedy, tak i dziś — mówi:
„Słuchaj Go.”
„Idź za Nim.”

Michał poszedł.
I dlatego w litanii nazwany jest:
„Pielgrzymem, który poszedł drogą wskazaną przez Nią.”

Maryja ukształtowała jego serce.
Ona — naczynie ufności, zawierzenia.
Ona nauczyła go oddania.
Nie szukania siebie — ale dawania siebie.

Ona nauczyła go kochać Jezusa.
I ludzi.

Dziękuję Bogu za błogosławionego Michała.
Za jego przyjaźń.
Za jego mądrość. Za cierpliwość.
Za jego cichą obecność w moim życiu.

To przemówienie — to mój hołd wdzięczności.

Jego litewskie pochodzenie ma dla mnie znaczenie.

Urodził się tuż po Unii w Krewie,
gdy Litwa przyjęła chrzest.
To był czas łączenia się Litwy z Zachodem — z chrześcijaństwem.

Michał jest duchowym owocem tej unii.
Dowodem, że można połączyć dwie kultury:
litewską i chrześcijańską.

Przez większość życia był zakrystianinem.
Nie pisał wielkich traktatów.
Nie przemawiał z ambony.

A jednak — jego świętość przyciągała.

Bo Michał pokazał:
świętość to codzienna wierność.
Nie zewnętrzne fajerwerki,
ale cicha modlitwa, cierpliwość, służba.

Ktoś o nim powiedział, że małe rzeczy czynił w wielki sposób. Tu może być tajemnica jego wielkości. Nie efekty, nie nasze czyny, co raczej miłość, którą wkładamy w to, co robimy, prowadzi nas do nieba.

Dlaczego warto mówić o bł. Michale dziś?

Bo żyjemy w świecie hałasu.
W świecie autopromocji.
W świecie krzyku.

A on — błogosławiony Michał —
uczy nas ciszy.

Ciszy, która prowadzi do głębi.
Do tego, co wieczne.

Dla nas, Litwinów, ale też dla Polaków —
jest źródłem nadziei i dumy.

Pokazuje, że świętość może wyrastać z naszej ziemi.
Że mamy nie tylko wielką historię,
ale i głęboki duchowy korzeń.

Michał może dziś inspirować nie tylko wierzących.

Także tych, którzy pragną pokoju.
Zgody. Harmonii.
Porozumienia.

Nie przez politykę, nie przez interesy,
ale przez wspólne wartości:
wiarę, wierność, pokorę.

Jest mostem między Litwinami i Polakami.

Pielgrzymem, który uczy nas iść razem.

Jego życie niech będzie dla nas przypomnieniem:
wszyscy jesteśmy zaproszeni do pielgrzymki.

A ta droga zaczyna się wtedy,
gdy w ciszy serca mówimy Bogu:
„tak.”

Tak, jak powiedział Michał.
600 lat temu.

A jego odpowiedź wciąż brzmi.
I wciąż oświetla drogę.

Niech ta rocznica nie będzie tylko wspomnieniem – niech stanie się zaproszeniem. Do pogłębienia naszej duchowości, do odnowy serca, do zawierzenia Bogu na nowo. Niech cichość bł. Michała przebudzi w nas pragnienie świętości.

Dziękuję.

s. Anna Sudujko CHR