Czy da się uniknąć prozy życia? Nie da. Proza jest wszędzie, ale ta „niechciana” PROZA może się stać POEZJĄ, kiedy człowiek patrzy na rzeczywistość z wiarą. Rama życia wszędzie jest podobna. Jeśli myślisz, że jest inaczej, to się łudzisz – pranie, gotowanie, sprzątanie, nauka, praca, radości i trudności w relacjach, kłótnie, przebaczanie, i tak w kółko. To wszystko znajdziesz zarówno w życiu rodzinnym, jak i w życiu każdej innej wspólnoty, zakonnej czy instytutowej również.
Więc jeśli chcesz uniknąć prozy życia, idąc do zakonu, to na pewno jej nie unikniesz. W zakonie nie ma tylko wzniosłych, duchowych klimatów, czasem bywa tu po prostu duszno – i to z naszego powodu. Jeśli z kolei chcesz uniknąć trudu i prozy życia zostając „w świecie”, to wiedz, że ta proza i tam Cię dosięgnie. Żadna reklama, muzyka, czy podróż jej nie zagłuszy. Chodzi więc o coś głębszego niż tylko o program dnia i o powierzchowny szkielet obowiązków – małżeńskich, rodzinnych, czy zakonnych. Na pewno chodzi o wiarę, która nadaje sens wszystkiemu, co robimy, w co się angażujemy, bez względu na to, czy jest to rzecz mała, czy wielka, pasjonująca czy uciążliwa. Ale chodzi też o to, DLA KOGO i W ŁĄCZNOŚCI Z KIM to robimy. Wtedy, rzeczywiście, nawet drobna i ukryta praca, każde bez wyjątku spotkanie, czy wysiłek wewnętrzny, mogą nieść nieprawdopodobny ładunek zbawienia i powodować radość, której nic nie jest w stanie odebrać.
Spotkałam takich prawdziwie szczęśliwych ludzi, zarówno w życiu zakonnym, jak i w małżeństwach, rodzinach. To nie zdający sobie sprawę ze swojego oddziaływania giganci wiary i dziecięcej ufności, siewcy ewangelicznej perspektywy i pokoju, bez względu na okoliczności. I dlatego mocno wierzę w to, że takie „szczęśliwe” życie jest nie tylko możliwe, ale z pomocą Bożą absolutnie osiągalne, a proza życia może pachnieć mistrzowską poezją.
s. Marzena Władowska CHR
Dodaj komentarz