Jadwiga była królem Polski. Jako monarcha sprawowała władzę nad innymi, ale także miała prawo stanowić o sobie. Jej krótki biogram, zamykający się w latach 1374-1399, ukazuje nam ją nie tylko jako władcę, ale jako poddaną, świadomie zależną od Boga, który jest Panem wszystkich. Jadwiga – osoba tak bardzo obdarowana różnorodnymi talentami i możliwościami, że aż można by powiedzieć samowystarczalna – poddała to wielkie bogactwo Chrystusowi. W czasach, w których tak wysoko stawia się ludzkie osiągnięcia, Jadwiga pokazuje, że na pierwszym miejscu trzeba stawiać Boga. W całym jej życiu wyraźnie widać Jego obecność. Liczyła się z Nim nade wszystko.
Pochodziła z rodziny królewskiej, która miała wobec niej swoje plany, jednak życie tej młodej królewny z rodu Piastów i węgierskich Andegawenów potoczyło się zupełnie inaczej niż się spodziewano. Jedni mówią, że to los tak nią pokierował, ale my, jako ludzie wierzący, wiemy, że to wola Boża – ukryty zamiar, jaki Bóg ma wobec każdego człowieka. W planach dynastycznych tron polski nie był przeznaczony dla niej. Jednak po wczesnej śmierci swego ojca, króla Ludwika (w 1382 roku), i swej starszej siostry, Katarzyny, Jadwiga musiała opuścić dom rodzinny i jako dziesięcioletnie dziecko przyjąć koronę polską (co miało miejsce w katedrze na Wawelu 16 października 1384 roku). Była do tego dobrze przygotowana, otrzymawszy staranne wychowanie w wierze i wykształcenie, włącznie ze znajomością języka polskiego, którego na dworze budzińskim nauczyła ją prawdopodobnie babka Piastówna i przebywające tam przez pewien czas dwie córki Kazimierza Wielkiego – Anna i Jadwiga.
Z woli rodziców Jadwiga miała być żoną Wilhelma Habsburga i księżną austriacką, ale jej wyjazd do Polski i głęboka wiara sprawiły, że za najważniejszt cel uznała rozszerzanie Królestwa Bożego i dlatego zgodziła się poślubić księcia litewskiego, Jagiełłę (18 lutego 1386 roku), który sam przyjął chrzest i otworzył pogańskiej dotąd Litwie podwoje Ewangelii.
Jako królowa i żona pragnęła być także matką. Bóg jednak znowu dopuścił inne okoliczności. Po radosnym dla kraju, a dla niej pełnym zadumy i niepewności okresie oczekiwania, urodziła córeczkę, Bonifację („bonum facere” znaczy „czynić dobro”), która po zaledwie kilku dniach zmarła, a wkrótce po niej – 17 lipca 1399 roku – i ona sama, pogodziwszy się spokojnie z tak wczesnym odejściem. To niespełnione do końca macierzyństwo fizyczne przerodziło się jednak w niezwykłą płodność duchową, której owoce pojawiają się do dzisiaj.
W tym krótkim, lecz niełatwym, życiu poznajemy Jadwigę pełną wiary, pokoju i mądrości. Skąd czerpała siły, by nie sprzeciwiać się trudnościom i wszystko łagodnie przyjmować z ręki Pana Boga? Tę moc dawał jej Chrystus. Rozumiała dobrze miłość i ofiarę – Krzyż Chrystusa, który jest mądrością chrześcijan i naszą jedyną nadzieją (por. 1 Kor 1, 23-24). Wraz z wiarą przywiozła ze sobą z rodzinnego dworu wizerunek Ukrzyżowanego, który został umieszczony w jednym z bocznych ołtarzy w katedrze na Wawelu, znany pod nazwą Czarnego Krucyfiksu. Często widziano ją modlącą się u stóp tego Krzyża, rozmawiającą z Chrystusem, rozważającą w Jego obecności wszystkie trudne i poważne sprawy. Z Nim podejmowała decyzje, które przekraczały jej możliwości, i z roztropnością potrafiła je wyrażać wobec poddanych, często zwaśnionych. To właśnie z tego wizerunku Krzyża Chrystus, w którego się wpatrywała, miał jej powiedzieć: „Czyń co widzisz”, zachęcając ją do naśladowania Go w ofierze z miłości do ludzi. W całym jej życiu widać niezwykłe posłuszeństwo Chrystusowi. Przeżywając radość wiązała ją z chwałą Chrystusa, a bólowi dawała ujście w Jego ranach. Można powiedzieć, że jej życie upływało w cieniu Krzyża.
Swoją wiarę w obecność Chrystusa wyrażała w częstym uczestnictwie we Mszy świętej i w kulcie Boga ukrytego w Eucharystii. Kiedy sama nie mogła wielbić Obecnego w Najświętszym Sakramencie – bo obowiązki prowadziły ją ku ludziom – zatroszczyła się o nieustanną adorację Pana Jezusa, ustanawiając w Katedrze na Wawelu kolegium szesnastu psałterzystów, którzy śpiewem psalmów na zmianę oddawali Mu cześć. Dynamizm miłości Boga znalazł w niej wierną wyrazicielkę i krzewicielkę Królestwa niebieskiego. „Tę miłość, którą objawił jej Chrystus, niosła wśród ludzi. Pragnęła, aby wszyscy mieli w niej udział” – pisał o niej przed laty Kardynał Karol Wojtyła.
Jadwiga jako królowa dbała o swoich poddanych, tak jak matka dba o swoje dzieci. Zależało jej na tym, by nie cierpieli biedy, zwłaszcza duchowej. Wiarę traktowała jako najcenniejsze bogactwo i troszczyła się o jej rozwój. Doceniała wiedzę teologiczną, która czyni wiarę światłą i świadomą. W związku z tym była prawdziwym mecenasem studiujących duchownych. Misjonarzom z Litwy ufundowała dom przy Uniwersytecie Karola w Pradze – zanim jeszcze w Akademii Krakowskiej powstał Wydział Teologiczny. Ale już w 1397 roku uzyskała zgodę na utworzenie takiego wydziału w Krakowie. Z zagranicy sprowadziła na swój dwór uczonych kapłanów-profesorów. Utrzymywała osoby studiujące, a na odnowienie Akademii i erygowanie Wydziału Teologicznego przeznaczyła w testamencie wszystkie swe klejnoty. Przyczyniła się w ten sposób do przekształcenia Akademii w Uniwersytet, z czasem zwany Jagiellońskim.
Wszystkie te starania były prowadzone w celu przyspieszenia i ugruntowania ewangelizacji Polski, Litwy i Rusi. Królowa osobiście angażowała się w chrystianizację tych ziem, wyposażając świątynie i troskliwie dobierając misjonarzy. Jej dziełem było sprowadzenie do Polski zakonu karmelitów i benedyktynów słowiańskich. Przyczyniła się również do rozwoju języka polskiego, zlecając przekład dzieł religijnych, które chciała czytać w tym języku.
W swoim otoczeniu i na scenie politycznej była apostołem pokoju: prowadziła między innymi pertraktacje z wielkim mistrzem Zakonu Krzyżackiego – ustrzegła Polskę przed wojną z tym zakonem. Słynęła z wielkiego miłosierdzia i wrażliwości na ludzkie cierpienie. Jej subtelne kobiece współczucie utrwaliła tradycja, przypisując jej znamienne słowa: „Któż im łzy powróci?”. Słowa te świadczą nie tylko o dostrzeganiu ludzkiej nędzy, ale także duchowego utrapienia tych, których troski napawały bólem i niepokojem. Współcześni podziwiali i szanowali królową za jej gorliwość, łagodność, pokorę, cierpliwość pośród trudnych doświadczeń, podkreślając także jej urodę i szlachetność obyczajów.
Duchowość Świętej można określić jako chrześcijańską syntezę życia modlitwy i czynu. Tę jedność ewangelicznej Marii i Marty miał symbolizować emblemat, którym się posługiwała, będący plecionką dwóch gotyckich liter „mm”. Duch syntezy wyraził się też w dostrzeżeniu przez nią potrzeby wiary oświeconej wiedzą. Jej życie mistyczne, apostolskie, małżeńskie i dworskie tworzyło harmonijną jedność, budzącą podziw u ludzi wszystkich epok.
Dodaj komentarz